Piktogramy w Wylatowie 2001 r.

Minął rok od powstania piktogramów w Wylatowie, nadeszło lato. Wielu mieszkańców zadawało sobie pytanie, czy i rok 2001 przyniesie zagadkowe znaki na polach?

Stało się! Dnia 27 czerwca powstał na polu dzierżawionym przez Tadeusza Filipczaka skomplikowany piktogram. Piktogram powstały tego dnia jest największym dotychczas piktogramem w Polsce o najbardziej skomplikowanej strukturze. Dopiero widok z wysięgnika mógł objąć całość powstałego piktogramu. Składał się on z jedenastu okręgów, połączonymi licznymi, prostymi jak i kolistymi korytarzami, tworząc jednym słowem prawdziwe arcydzieło. Jeżeli były osoby w zeszłym roku, które twierdziły, że kręgi było można zrobić zwykłą deską i kawałkiem sznurka to naprawdę ten piktogram musiał na niedowiarkach zrobić niesamowite wrażenie.

Podobnie jak w roku ubiegłym jakość wykonania była niesamowita. Żadne z kłosów zboża nie było złamane, tylko ugięte. Rolnicy wylatowscy oglądając piktogram zauważyli również pewien istotny szczegół, który zaprzecza zrobieniu piktogramów przez człowieka ze sznurkiem i deseczką lub z jakimś innym tego typu „urządzeniem”. Otóż grudki ziemi spod piktogramów wystawały, i gdyby przyjąć, że człowiek zrobił te piktogramy metodą ugniatania kłosów zbożowych to również te grudki byłyby wygładzone!

Niesamowite zjawisko towarzyszyło powstaniu tego znaku. Jak opowiadają świadkowie nad polem państwa Filipczaków unosiły się ogromne świetliste kule.

O północy z 11 na 12 lipca wystąpiły zakłócenia w odbiorze telewizyjnym,poza tym kilku z mieszkańców zaobserwowało dziwne błyski na niebie, jakby flesze od aparatu fotograficznego. A nad ranem odkryto kolejny znak tym razem u państwa Sucholasów, również dokładnie w tym samym miejscu co w roku ubiegłym. Były to dwa okręgi, jednak większy miał aż ok. 20m średnicy. Idealnie ułożone kłosy, wyraźnie wyznaczone krawędzie okręgu, nie było żadnych śladów jaki by mogli zostawić ludzie, po prostu był to ideał.

Wylatowo zostało ponownie oblężone przez turystów jak w roku ubiegłym. Każdy chciał zobaczyć co też na tych polach się znajduje. Większość osób była po prostu zachwyconych i zgodnie twierdzili, że tego nie mogli zrobić ludzie. Choć oczywiście nie brakowało ludzi, którzy wyśmiewali owe zjawisko.

Jak czegoś człowiek nie potrafi wytłumaczyć to najlepiej to wykpić i wyśmiać, stara lecz zarazem praktykowana metoda.

24 lipca krótko przed rozpoczęciem tegorocznych żniw na dwóch polach braci Welzandt odkryto kolejne tego roku znaki. Na jednym z nich niezwykłe ułożenie kół dla wielu oglądających ludzi nasuwało stwierdzenie, że stoi przed piktogramem w kształcie kielicha. Miesięcznik Nieznany Świat tak opisał ten piktogram: „Hostia stanowi zupełnie nową jakość w polskich kręgach. Tak finezyjne kształty znane były nam do tej pory tylko ze zdjęć z Wielkiej Brytanii. Jej doskonałość ujawniła się dopiero po sprowadzeniu na miejsce samochodu z wysięgnikiem. Z wysokości kilkunastu metrów piktogram ożył. Od jego powierzchni odbijało się Słońce, ramiona i okręgi wydawały się lekko unosić nad ziemię. Nie ulega wątpliwości, że do stworzenia tego dzieła potrzebne byłyby specjalistyczne urządzenia i duża grupa ludzi. A i tak efekt nie wydawałby się pewny…” Na przeciwległym polu drugiego brata znajdował się znak w kształcie trzech kropek. Wśród mieszkańców i przybyłych ufologów przyjęto prosty wniosek, że „ciąg dalszy jeszcze nastąpi”.

Oczywiście Wylatowo również odwiedzili nasi „starzy” znajomi, badacze od niezidentyfikowanych obiektów latających Robert Bernatowicz oraz Stanisław Barski. Zorganizowali oni spotkanie z ludnością Wylatowa i okolic w szkole podstawowej i podzielili się Oni swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi wylatowskich piktogramów. Przybyła ludność na spotkanie była bardzo zainteresowana zaistniałą problematyką i zadawała przybyłym gościom wiele licznych, czasem wręcz niesamowitych, ale istotnych pytań.

Podziel się wiadomością: