Raport Nancy Talbott

RELACJA NAOCZNEGO ŚWIADKA POWSTAWANIA KRęGÓW ZBOŻOWYCH
WYLATOWO, POLSKA – 2000

Świadek: Pan Jerzy Szpulecki,
Wylatowo, Polska
Data/Czas incydentu 30 czerwca 2000, około godziny 00:15
Czas trwania incydentu: około 7 minut
Miejsce incydentu: Wylatowo, Polska
Badane przez: Nancy Talbott, 31czerwca 2003
Zdjęcia kamerą: Miłosz Kuss
Tłumacz: Sławek Paruszewski

 

Opis incydentu: Wczesnym rankiem 22 czerwca 2000 r. Jerzy Szpulecki, rolnik z tego głównie wiejskiego terenu środkowej Polski, pracował późno w nocy przy budowie swojego nowego domu na skraju pola pszenicy uprawianego przez jego sąsiada, Pana Tadeusza Filipczaka. O  godzinie 00:15 światła w jego domu nagle zgasły, zszedł więc na dół schodami, by sprawdzić czy przyczyną tego jest spięcie lub coś podobnego. Kiedy doszedł na pierwsze piętro, przez duże frontowe okna zobaczył, że wszystkie lampy uliczne przy pobliskiej drodze również zgasły oraz że w domach obok także nie pali się światło.

 

Pan Jerzy Szpulecki, naoczny świadek formowania kręgów zbożowych na polu pszenicy w nocy z 21 na 22 czerwca 2000 w Wylatowie, Polska.
Klatka z filmu: N. Talbott

 

 

Dom Pana Szpuleckiego z otwartym widokiem na rozległe pola pszenicy od frontu. Okoliczne domy także straciły elektryczność podczas i po incydencie.
Zdjęcie: N. Talbott

 

 

Inny widok na dom z pobliskiej drogi, wzdłuż której światła także zgasły, kiedy obiekt zbliżył się do pola pszenicy.
Zdjęcie: N. Talbott


Prawie natychmiast zobaczył [Pan Szpulecki – przyp. M.M.] „dziwne” czerwone światło na niebie, opadające powoli w kierunku pola naprzeciw jego domu. Światło było koloru bardzo jaskrawej czerwieni, kształtu kulistego, około 20 m (ok. 65 stóp) średnicy i kiedy po raz pierwszy zostało dostrzeżone, znajdowało się około 500 m ponad drzewami z lewej strony pola. Kiedy światło zeszło bliżej, zobaczył [Pan Szpulecki – przyp. M.M.] coś, co wyglądało jak turbulentna, obracająca się „biała mgła”, ponad czerwonym światłem, które, kiedy obiekt zeszedł około 80 m wgłąb pola, dokładnie przed jego okna, okazało się być „jakimś typem pojazdu”. Kiedy znalazł się bliżej [obiekt – przyp. M.M.], przechylił się pod kątem i kontynuował opadanie na pole, lecz bardzo bardzo powoli.

 

Okna, przez które Pan Szpulecki obserwował ognisty czerwony obiekt opadający powoli około 80 m dalej na polu.
Zdjęcie: N. Talbott


W tym momencie świecąca, jasna sfera wydawała się być pewnego rodzaju zewnętrzną powłoką, otaczającą wewnętrzne skupisko białej mgły, które cały czas się kłębiło lub obracało się w czerwonej sferze. Kiedy dziwny obiekt znalazł się bliżej ziemi, zaczął się powiększać do dużo większego, lecz wciąż okrągłego obiektu i wydawał się „coś wypuszczać w powietrze wokół siebie”. Pan Szpulecki uważa, że „pojazd” był koloru „białej mgiełki” (to znaczy, że biała mgła wirowała wokół „fizycznego” pojazdu, całość zaś znajdowała się w czerwonej sferze). Miał także wrażenie, że otaczająca powłoka napędzała obiekt wewnątrz.

 

Jaskrawo czerwony, powoli poruszający się obiekt z obracającą się, podobną do mgły substancją w środku, kiedy przeleciał nad ulicą oraz nad pole.
Rysunek: J. Szpulecki

 

 

Pan Szpulecki (z tłumaczem Sławkiem Paruszewskim), opisujący kąt schodzenia nad pole świecącego czerwonym światłem obiektu.
Klatka z filmu: N. Talbott


Kiedy obiekt zszedł około 20 m nad ziemię, zaczął [Pan Szpulecki – przyp. M.M.] odczuwać „nacisk” na swoje ciało, i kiedy [obiekt – przyp. M.M.] znalazł się blisko ziemi wytrysnęły z niego iskry, jak przy „zwarciu”. „Zobaczyłem jak to dotknęło ziemi… … kiedy to tam wylądowało były jaskrawe błyski, jak błyskawice.” Po wylądowaniu, z centrum obiektu nagle wysunęło się kilka „ramion” powoli zginając się do ziemi. W tym momencie czerwona poświata stała się tak jasna, że „było trudno na nią patrzeć, ponieważ bolały mnie oczy”. Prawdopodobnie były cztery „ramiona” (przypominające macki wystające elementy, które zgięły się ku ziemi), wszystkie tej samej długości i niebieskawego koloru wewnątrz, zaś na końcach każdego z „ramion” znajdowała się znacznie jaśniejsza fioletowa kula światła. Te fioletowe kule światła były najjaśniejszą częścią całego obiektu i „trudno było na nie patrzeć”, gdyż jasność sprawiała, że bolały [Pana Szpuleckiego – przyp. M.M.] oczy.

 

Ilustracja obiektu z wysuniętymi niebieskawymi
„ramionami” zakończonymi jaskrawo świecącymi fioletowym światłami.
Rysunek: J. Szpulecki
(Pokolorowane przez N. Talbott)


Pan Szpulecki nie był do końca pewien co do ilości tych wystających ramion, mówiąc najpierw, że było ich cztery, potem zaś, że mogło być ich pięć lub sześć. Mimo wszystko jego pierwszym odczuciem było to, że było ich tylko cztery.

W tym momencie świadek zauważył, że przynajmniej trzy samochody zatrzymały się na drodze obok pola, a ich pasażerowie wydawali się także obserwować obiekt. Następnego dnia usłyszał od innych mieszkańców miejscowości, że „wielu” ludzi widziało na niebie jarzącą się czerwoną kulę światła, kiedy przelatywała w kierunku pola.

Pan Szpulecki opisuje, że obiekt przyziemił dotykając powierzchni na „co najmniej minutę”, emitując przy tym latające, wydzielające dużo światła iskry, działo się to w czasie kiedy zdał sobie sprawę z fizycznego „nacisku” na swoje ciało. To odczucie czegoś naciskającego na jego ciało, szczególnie na głowę, było największe, gdy ramiona były „wysunięte” z obiektu, gdy ten osiadał na ziemi. Mimo tego, że tylko połowa jego ciała [Pana Szpuleckiego – przyp. M.M.] była odsłonięta przez okna, jest pewien, że ten silny nacisk czuł wszędzie. Nie odnotował typowych efektów elektromagnetycznych (takich jak elektryzowanie się włosów na rękach czy karku), nie miał bólu głowy, stanów w których wyczuwał dziwną woń, nie słyszał też żadnych nietypowych dźwięków podczas całego zdarzenia. Instynktownie był pewien, że ta „energia” (czego dowodziło emitowanie jaskrawego światła przez obiekt i „nacisk” na jego ciało [tego, że była to energia – przyp. M.M.]) nie była szkodliwa dla ludzi.

Jak twierdzi świadek, po minucie wysunięte ramiona schowały się, a obiekt, którego kłębiące się wnętrze cały czas się obracało w środku czerwonej osłony, wzniósł się w powietrze na kilka metrów, po czym opadł ponownie na pole „w niedalekiej odległości”. Z obiektu ponownie wysunęły się „ramiona” (z fioletowymi, jaskrawymi sferami światła na końcach), uginając się do ziemi i ponownie poczuł [Pan Szpulecki – przyp. M.M.] bardzo silny nacisk na swoje ciało, szczególnie na głowę. Temu drugiemu lądowaniu obiektu również towarzyszyły snopy iskier, lecz tym razem Pan Szpulecki utrzymuje, że „wracały one do mgły”, zamiast wychodzić z niej; że iskry poruszały się z ziemi w górę do obiektu.

Wreszcie, po przyziemieniu po raz drugi na około minutę, ramiona wciągnęły się, a „czerwona osłona zamknęła się wokół białego centrum”tak, że w tamtej chwili mógł obserwować tylko czerwoną kulę światła, a cały obiekt zaczął się podnosić, stając się mniejszym, kiedy się wznosił. Jego czerwona poświata, przypominająca „jaskrawy zachód słońca”, stałą się tak jasna, że oświetliła cały pokój, w którym stał świadek. Obiekt powoli po prostu oddalił się nad polami i znikł w oddali. Pan Szpulecki szacuje czas, jaki upłynął od momentu, w którym pierwszy raz zobaczył obiekt do czasu gdy zniknął, na około 7 minut.

Pomimo tego, że gdy po raz pierwszy zobaczył obiekt myślał, że jest to coś, co się pali, podczas obserwacji stało się dla niego jasne, że przecież pole się nie zapaliło. Odniósł wtedy wrażenie, że jest to coś „nie z tego świata”, być może „pozaziemskiego”. Twierdzi [Pan Szpulecki – przyp. M.M], że to, co zobaczył dogłębnie go poruszyło emocjonalnie, całkowicie zadziwiło, był tym zachwycony, określa, że to, co zobaczył „było piękne”, i że nie czuł się zagrożony ani przestraszony. Ta silna reakcja emocjonalna trwała około pół godziny po odlocie obiektu, „jak po wypiciu szklanki piwa”. [Pan Szpulecki – przyp. M.M] Powtórzył, że czuł, że ta energia jest nieszkodliwa dla ludzi. Podczas indagowania Pana Szpuleckiego było widać (widać to także na kasecie wideo), że nadal jest bardzo poruszony wspomnieniami o swoich przeżyciach sprzed trzech lat.

 

Pan Szpulecki (z tłumaczem Sławkiem Paruszewskim) opisujący kąt, pod jakim obiekt powoli podniósł się i odleciał nad polami.
Klatka z filmu: N. Talbott


Jako, że w domu dalej nie było prądu, Pan Szpulecki poszedł z powrotem schodami na górę, aby wziąć swój zegarek przed powrotem do domu; zauważył, że zegarek zatrzymał się na godzinie 00:15, o czasie, w którym jak uważał, wyłączyło się zasilanie. Ponieważ było jasne, że pole pszenicy się nie zapaliło i ponieważ nie słyszał nigdy wcześniej o kręgach zbożowych (dlatego nie sprawdził pod tym kątem pola), wrócił do domu w wiosce.

Następnego ranka sąsiad, który także mieszka przy polu, na którym wylądował obiekt, poinformował Pana Szpuleckiego, że na polu pszenicy jest dziwny znak, podobny do piktogramu krąg zbożowy, który jak się okazało, był odciśnięty w pszenicy dokładnie w tym samym miejscu, gdzie niezwykły obiekt wylądował poprzedniej nocy. Co więcej, kształt piktogramu (opisany przez sąsiada jako „coś podobnego do krzyża”) był uderzająco podobny do opisanego przez świadka obiektu z wysuniętymi „ramionami” zakończonymi każdorazowo mniejszymi, fioletowymi kulami światła. Na innym polu, po północnej stronie drogi (tylko kilka metrów dalej), znaleziono dodatkowy krąg o średnicy 20 metrów z pierścieniem. Obaj mężczyźni usiłowali uchwycić znaczenie tych symboli, ale nie byli w stanie „zrozumieć sensu znaków”.

 

Schemat podobnego do krzyża piktogramu oraz kręgu z pierścieniem, o średnicy 20 metrów odkrytych rankiem 22 lipca 2000.
[Zielony pasek oznacza drogę dzielącą oba pola]
Schemat: E/Ż

 

Krąg zbożowy odnaleziony na polu pszenicy naprzeciw domu Pana Szpuleckiego przez jego sąsiada.
Zdjęcie: T .Filipczak


Według naszej wiedzy jest to jedyna tego typu relacja w literaturze poświęconej kręgom zbożowym, jedyny raz, kiedy lądowanie tak złożonego obiektu skutkowało w pojawieniu się kręgów zbożowych powielających w położonym zbożu kształt geometryczny samego obserwowanego obiektu. Jest to także pierwsza i póki co jedyna relacja świadka formowania się kręgu zbożowego w Polsce, oraz pierwsza relacja o kręgu zbożowym w rejonie Wylatowa. Powtórzmy, że żaden z pytanych przez nas mieszkańców tej rolniczej wioski w środkowej Polsce nie wiedział wcześniej [przed incydentem z 2000 roku – przyp. M.M.] o istnieniu fenomenu kręgów zbożowych.

To sąsiad Pana Szpuleckiego, który nie był świadkiem nocnych wydarzeń był osobą, która pierwsza odnalazła krąg zbożowy w Wylatowie, i która powiedziała o tym Panu Szpuleckiemu rankiem następnego dnia po jego obserwacji. On także przekazał informację, że wystąpiły zaniki elektryczności na tym obszarze, wiele ciężarówek i samochodów osobowych miało rozładowane akumulatory. Później, w ciągu dnia, zakład energetyczny rozpoczął naprawę linii przesyłowych prądu, donosząc, że elektryczność była odcięta na całym terenie. Prawdopodobnie nigdy nie udało im się określić przyczyny tej awarii. W ciągu mniej więcej całego następnego tygodnia okazało się, że wszystkie pojazdy (samochody osobowe, ciężarówki, traktory) w promieniu około 500 m od pola miały problemy z akumulatorami.

Na jaw zaczęły wychodzić relacje innych ludzi, którzy widzieli obiekt, kiedy leciał, ale być może Pan Szpulecki był jedyną osobą , która widziała jak obiekt obniżył lot i wylądował, przynajmniej jedyną ze świadków mieszkających w okolicy. Jest raczej mało prawdopodobne, że samochody, które widział, że się zatrzymały na drodze były ludzi z okolic Wylatowa (większość z nich to rolnicy, zazwyczaj o tej porze śpią), raczej były to osoby przejeżdżające tylko przez miejscowość pokonując większe odległości. Czy samochody te zatrzymały się na skutek awarii akumulatora nie wiadomo. Pan Szpulecki nie pamięta czy samochody stały przy drodze, kiedy szedł do domu po incydencie.

Ostatecznie dwa lub trzy kręgi zbożowe zostały odnalezione w rejonie Wylatowa w lecie 2000 roku, w kolejnych latach fenomen ten trwał nadal i tworzył kręgi zbożowe na tych samych wylatowskich polach (oraz w kilku innych miejscach Polski), które co ciekawe wydają się być strukturalnie podobne do pierwotnych podobnych do krzyża kręgów zbożowych odnalezionych w 2000 roku i pokazujących unikalny dla Polski charakter tutejszych kręgów zbożowych.

27 lipca 2001 znowu została odnaleziona formacja kręgów zbożowych dokładnie na tym samym polu, na którym Pan Szpulecki widział lądujący ognisty czerwony obiekt w 2000 roku. Ta formacja była o wiele bardziej skomplikowanego kształtu, i wydaje się być rozwinięciem pierwotnego kształtu krzyża. Wnikliwe spojrzenie na zdjęcia z obu lat (punkt odniesienia: linia drzew wzdłuż pobliskiej drogi) pokazuje, że przypadek [kręgów zbożowych – przyp. M.M.] z 2001 roku miał miejsce dokładnie w tym samym miejscu na polu, co krąg zbożowy w kształcie krzyża z 2000 roku.

 

Formacja odnaleziona 27 czerwca 2001 nie tylko na tym samym polu, ale i dokładnie w tym samym miejscu, co znaku z 2000 roku. Kształt jest zbliżony do podobnego do krzyża kręgu zbożowego z 2000 roku, jest jednak zdecydowanie bardziej złożony.
Zdjęcie: T. Filipczak


W drugiej połowie lipca 2002 Miłosz Kuss, miejscowy chłopak mieszkający w wiosce niedaleko Wylatowa odkrył krąg zbożowy na polu swojego wujka. Rodzina Miłosza, podobnie jak inne w tym regionie, doświadczyła kilku wysoce dziwnych zdarzeń w ciągu kilku ostatnich lat (jeden z nich został opisany w raporcie BLT „UFO Incident & Trace Analysis, Golabki, Poland-1998,” zamieszonym na stronie Jaffa Rennse www.rense.com/general49/blt.htm), Miłosz słyszał o relacjach o wylatowskich kręgach zbożowych. Jego rysunek pokazujący krąg na polu jego wujka prawie dokładnie pokrywa się z lądującym obiektem z 2000 roku, który opisał Jerzy Szpulecki.

 

Wykonany przez Miłosza Kussa rysunek kręgu zbożowego, który odkrył na polu swojego wuja koło Gołąbek (Polska) w lipcu 2002.
Rysunek: M. Kuss


Jest jeszcze inny incydent, który większość ludzi uznałaby za dziwny zbieg okoliczności, z pewnością dodający dziwności obecnym wydarzeniom w Polsce. 6 lipca 2001 w wiosce w lubelskiem w południowo-wschodniej Polsce Pan Robert Żmuda łowił ryby na kolację i złapał karpiowatą rybę. Gdy wciągnął ją na swoja łódź zobaczył niebudzący wątpliwości, wydatkowo dziwny znak dosłownie wyciśnięty na boku karpia. Ten bardzo wyraźny znak podobny do krzyża – znajdował się w tej samej postaci na obu stronach zwierzęcia. Ponieważ Pan Żmuda, będący rybakiem od wielu lat nie widział nigdy wcześniej czegoś podobnego. Sfotografował karpia przed tym jak znalazł się na stole podany na kolację.

Później tego lata Pan Żmuda zobaczył program telewizyjny o kręgach zbożowych w Wylatowie i jedno z pokazanych zdjęć ukazywało „podobny do krzyża” krąg zbożowy odnaleziony w Wylatowie w 2000 roku. Widząc podobieństwo kształtu i będąc nawet bardziej zadziwionym, niż był po złowieniu karpia, wysłał kopie zdjęcia do Roberta Bernatowicza, który był przedstawiony w telewizji jako badający kręgi zbożowe w Wylatowie.

 

Fotografia karpia złowionego 6 lipca 2001 roku niedaleko Lublina, Polska. Podobny do krzyża znak został odciśnięty w niewytłumaczalny sposób na obu stronach ryby.

Zdjęcie: Robert Żmuda.

 

 

Schemat piktogramu i kręgu (ramka) odnalezionych w Wylatowie 22 lipca 2000 roku.
Rysunek: Michał Osesek

Wiele ludzi określiło formację z Wylatowa z roku 2000 jako podobną do krzyża w swym kształcie, a wzór kręgu zbożowego w Gołąbkach w 2002 roku przypominał Krzyż Celtycki, oba zaś przypominały mniej więcej ognisty obiekt, który Pan Szpulecki opisał, jak lądował na polu, naprzeciw jego domu. Czy te przypadki są w jakikolwiek sposób powiązane z podobnym znakiem odnalezionym na ciele karpia wiele kilometrów dalej, nie jest wiadome, ale w tym niezwykle katolickim kraju z trwałym zainteresowaniem sprawami duchowymi jest oczywiście zrozumiałe, że wywołało to dość dużą ciekawość.

Sam w sobie fenomen kręgów zbożowych jest ciągłą zagadką. Recenzowane badania naukowe (patrz „Published Papers” na stronie www.bltresearch.com) dotyczące wielu zmian w roślinach i glebie pobranych z kręgów zbożowych dostarczają silnych dowodów, że większość tych przypadków, nie jest wytwarzana mechanicznie. Jak to jest możliwe, że karp został oznaczony w opisany sposób, pozostaje tajemnicą. Jest natomiast całkiem jasne dla każdego, kto poczynił wysiłek zgromadzenia faktów, że każde z tych wydarzeń (a także te, które dopiero będą mały miejsce w tym odległym zakątku Polski) jest wysoce nietypowe, i póki co niewyjaśnione.

BLT Inc. dziękuje Panu Szpuleckiemu, Panu Robertowi Bernatowiczowi i Fundacji Nautilus, naszemu tłumaczowi Sławkowi Paruszewskiemu, wykonującemu zdjęcia kamerą wideo Miłoszowi Kussowi, burmistrzowi Mogilna Panu Jackowi Kraśnemu i jego uzdolnionym asystentom Rafałowi Lukstaedtowi i Annie Bogdan-Ferreira oraz ciepłym i czarującym ludziom z Wylatowa, bez których ten raport nie mógł by zostać ukończony. Wielkie dzięki dla Was.


© 2004 BLT Research Team Inc.
Wszelkie prawa zastrzeżone
Publikacje zabronione bez wcześniejszej zgody

BLT Research Team Inc.

Tłumaczenie M.M.

Podziękowania dla Nancy Talbott za przesłanie raportu i zgodę na jego publikację oraz dla osoby,
która podjęła się przetłumaczenia tekstu

Podziel się wiadomością: