Piktogramy-zagadka nie do rozwiązania?

Kręgi zbożowe badane są na całym świecie od ponad 20 lat. Pomimo tego, że w badanie zjawiska zaangażowali się nie tylko entuzjaści nieznanego, ale także naukowcy, dziennikarze a nawet prywatni sponsorzy, zagadka kręgów zbożowych wciąż pozostaje nierozwiązana, a ilość pytań i niejasności jest chyba większa niż w punkcie pierwotnym.


Można więc zadać sobie pytanie o przyczynę trudności w badaniu nieznanego, przyjrzeć się obecnej metodologii badań nad piktogramami, prześledzić czające się na każdym kroku dwuznaczności i wreszcie spojrzeć na zagadkę kręgów zbożowych w odmienny sposób.


Problem z „nieznanym”


Kręgi zbożowe, pomimo że są materialnym śladem działania jakiejś siły, można zaliczyć do obszaru „nieznanego”, głównie ze względu na towarzyszące im okoliczności. Warto więc zastanowić się dlaczego badanie „nieznanego” metodami naukowymi przysparza tyle problemów.


Przyczyną postępu technicznego ludzkości jest nauka – nasza umiejętność odkrywania, i opisywania praw przyrody oraz umiejętność ich wykorzystania dla własnych korzyści. Rozwój nauki był możliwy dlatego, że żyjemy we względnie stabilnym środowisku, w którym działają niezmienne prawa i reguły. Dzięki temu istnieje możliwość stawiania hipotez, wielokrotnego badania określonego zjawiska, wykorzystywania metod statystycznych i potwierdzenia bądź odrzucenia danej hipotezy. Takie poznawanie świata podpowiedziała nam logika i jest to postępowanie skuteczne, o ile mamy do czynienia ze zjawiskami ciągłymi bądź powtarzalnymi.


Cały problem z „nieznanym” polega na tym, że tego typu zjawiska są unikalne i nieprzewidywalne i dlatego tak trudno skutecznie zastosować wobec nich procedury naukowe. Bardzo często umiejętność logicznego myślenia i dedukcji również zawodzi. Wielu ludzi doświadcza rzeczy, których nauka nie definiuje. Czy z tego powodu mamy wyrzucić ze swojej świadomości własne doświadczenia z „nieznanym” albo doświadczenia osób do których mamy całkowite zaufanie ? Surowe wymogi procedur naukowych służą temu, by nasza wiedza była precyzyjna i mogła być przekazywana bez dwuznaczności. Jest to całkowicie zrozumiałe. Dzięki temu wiedza wyznacza taki zakres poznania świata, który jest wspólny dla całej ludzkości. Jednak każdy z nas poza korzystaniem z dorobku tej wspólnej wiedzy, posiada prywatne, unikalne doświadczenia i dzięki nim może modyfikować swój własny, subiektywny obraz świata.


Większość badań nad piktogramami skupia się wyłącznie na tym, by dzięki procedurom naukowym i umiejętności logicznego myślenia przesunąć zjawisko piktogramów z obszaru „nieznanego” do wspólnego dla wszystkich fragmentu rzeczywistości opisywanego przez naukę. Oczywiście takie postępowanie jest uzasadnione, przecież przez lata zdołaliśmy poznać naukowo zjawiska, których poprzednie pokolenia nie potrafiły zrozumieć albo nawet wcale nie wiedziały o ich istnieniu. Pozostaje jednak pytanie czy faktycznie wszystko co leży w obszarze „nieznanego” można prędzej czy później wyjaśnić przy pomocy analitycznego myślenia.


W tym momencie warto się pokusić także o inną dygresję. Czy faktycznie nasza umiejętność poznawania wszechświata w sposób naukowy, poza korzyściami związanymi z postępem technicznym, pomaga na poziomie jednostki lepiej zrozumieć świat i naszą w nim rolę ? Kilka lat temu telewizja „Discovery” emitowała film o prymitywnym plemieniu, które uważało, że okolicznym lasem opiekuje się duch. Z szacunku i strachu przed nim zabijano leśne zwierzęta tylko o określonej porze roku. Na tereny te trafili wreszcie „cywilizowani” ludzie, którym wiedza pozwoliła odrzucić wszystkie nieracjonalne przesądy. Dynamicznie przystosowując środowisko do własnych potrzeb, ci sami ludzie zapewnili sobie bardziej komfortowy sposób zdobywania pożywienia. Tyle tylko, że po jakimś czasie doprowadziło to do naruszenia równowagi ekologicznej i obróciło się przeciw nim. Kto wie – może członek dzikiego plemienia, pomimo oczywistych braków wiedzy ogólnej, lepiej rozumiał swoje relacje z naturą ?


Zastanawiając się nad porównaniem wiedzy analitycznej z bezpośrednim doświadczeniem, można posłużyć się także innym przykładem. Kto lepiej poznał morze – naukowiec posiadający wiedzę o jego głębokości, powierzchni i temperaturze czy rybak wypływający codziennie swoim kutrem, zmagający się z falami i wdychający powietrze przesycone jodem ? Na pewno trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie.


Reasumując – można się pokusić o przypuszczenie, że poza wspólną dla wszystkich rzeczywistością, dzięki której możliwa jest komunikacja między ludźmi i którą można poznawać w sposób naukowy, istnieją również takie jej aspekty, które są „nieznanym” i wymagają indywidualnego doświadczenia. Może to „nieznane” jest niewytłumaczalne jeśli próbujemy je zrozumieć przy pomocy metod analitycznych ?



Metodologia badań piktogramów


Najbardziej rozpowszechniona metoda badań piktogramów opiera się na podejściu analitycznym. Zagadkę kręgów zbożowych usiłuje się rozwiązać przy pomocy trzech metod :


  • próby złapania twórców na gorącym uczynku;
  • analizowania pozostawionych śladów;
  • zastanawiania się nad motywem twórców.

Warto już na wstępie zaznaczyć, że każda z tych metod nie daje jednoznacznych rezultatów i zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy autentyczności tego zjawiska mogą odnaleźć argumenty potwierdzające ich przekonania.


Próba złapania twórców na gorącym uczynku


Na samym początku warto przyjrzeć się tym relacjom, które miały charakter zupełnie przypadkowy.


Istnieją sporadycznie przypadki, w których udało się złapać na gorącym uczynku cropmakerów. Znikoma ilość takich relacji względem szacowanego udziału cropmakerów w całym zjawisku świadczy o tym, że potrafią oni pod osłoną nocy pozostawać niezauważeni.


Jeśli chodzi o przypadkowe obserwacje nieznanej siły wykonującej piktogramy – informacje też są skąpe i niepewne. Pojedynczy świadkowie opowiadają o obserwacji tworzenia piktogramów w przeróżny sposób : przez małe lśniące kule poruszające się tuż nad zbożem, przez dużą kulę wiszącą kilka metrów nad polami, przez promień światła dobiegający z nieba albo przez unoszący się nad zbożem obiekt w kształcie spodka. W związku z różnicami między tymi relacjami i brakiem dodatkowych dowodów (np. uznane za autentyczne zdjęcia bądź filmy) nie mogą być one traktowany jako całkowicie przekonujące.


Istnieją również filmy przedstawiające tworzenie piktogramów przez kule światła – niestety wzbudzają one poważne wątpliwości jeśli chodzi o ich autentyczność. Najbardziej znany z nich – który na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie autentycznego – okazał się sprytnym oszustwem dokonanym przez właściciela studia zajmującego się efektami specjalnymi video (szczegóły tej sprawy można znaleźć w artykule „Historia słynnego filmu Olivers Castle”). Kolejne filmy przedstawiające materializowanie się piktogramów w obecności przelatujących nad zbożem kul światła, nie wzbudziły już tak dużych emocji – głownie ze względu na widoczne gołym okiem użycie animacji komputerowej i brak możliwości ustalenia autora filmu.


A teraz pora przejść do świadomych i zaplanowanych prób złapania sprawców na gorącym uczynku.


Pierwsza taka akcja miała miejsce w Anglii w 1990 roku i nazywała się operacją „Blackbird„. Wzgórze nad polami w Wiltshire, nazywane światową stolicą kręgów zbożowych, zostało obstawione różnego rodzaju sprzętem monitorującym, dzięki sponsorowaniu akcji przez brytyjskie i japońskie sieci telewizyjne. W ostatniej chwili swoją pomoc zaoferowała brytyjska armia. 25 lipca 1990 roku operacja wydawała się zakończyć sukcesem. Czołowy badacz piktogramów Colin Andrews ogłosił mediom, że w nocy na obserwowanych polach pojawił się piktogram. Oświadczenie okazało się przedwczesne, bo piktogram okazał się fałszywką, a dowcipnisie zostawili wewnątrz piktogramu swoją „wizytówkę” w postaci gry planszowej „Horoskop„. Jak się potem okazało piktogram powstał w miejscu, które było poza zasięgiem kamer. Zdaniem obecnych na miejscu badaczy dowcipnisie musieli być świetnie zorientowani w sposobie funkcjonowania monitoringu i najprawdopodobniej mieli informatora wśród uczestników akcji. Niektórzy uważają, że piktogram wykonali wojskowi, którzy w dziwnych okolicznościach dołączyli do akcji niemal w ostatniej chwili, a ich prawdziwym celem była próba zdyskredytowania badaczy piktogramów. Dla innych fiasko akcji było dowodem na przebiegłość i złośliwość cropmakerów.


Podobna próba monitoringu prowadzona jest również w Wylatowie. Najbliżej sukcesu organizatorzy akcji (pod wodzą Janusza Zagórskiego) byli w roku 2004. Wówczas to na wylatowskich polach pojawiła się formacja składająca się z 30 kół, której obrzeża obejmowała swoim zasięgiem kamera. Nie udało się co prawda uchwycić momentu powstawania piktogramu, ale można było obliczyć, że powstał on w czasie mniejszym niż 40 minut (a przynajmniej fragment znajdujący się w zasięgu kamery). Czas ten został obliczony jako różnica między ostatnim patrolem, który nie dostrzegł na polach niczego podejrzanego a chwilą, gdy niebo zaczęło się na tyle przejaśniać (przed świtem), że na obrazie z kamery można się było dopatrzyć zarysów obrzeża tej formacji. Co więcej w tym 40 minutowym przedziale kamera uchwyciła nad polami krótki błysk światła. Pomimo, że okoliczności powstania piktogramu są niezwykle obiecujące (jeśli chodzi o tezę jego autentyczności), to wciąż nie można ostatecznie wykluczyć udziału cropmakerów w tej formacji. Ostrożność nakazuje chociażby lekcja z historii (przebiegłość jaką wykazali się cropmakerzy w trakcie operacji „Blackbird„).


Warto jeszcze wspomnieć o jednym przypadku, który nie dotyczył co prawda bezpośredniej obserwacji tworzenia piktogramu, ale ograniczył czas jego powstania do 40 minut i to w ciągu dnia (przynajmniej zdaniem części badaczy). Chodzi o słynny piktogram Julia Set, który pojawił się bardzo blisko słynnego Stonehenge – po drugiej stronie autostrady.









Piktogram Julia Set 1996 – na zdjęciu po lewej stronie widać Stonehenge (pod drugiej stronie autostrady) – oba zdjęcia pochodzą ze strony www.lucypringle.co.uk



Wokół tego piktogramu narosło sporo mitów, więc warto je w tej chwili skorygować. Przede wszystkim znaczna część rozpowszechnionych w internecie relacji mówi o tym, że pewien pilot przelatywał dwukrotnie nad miejscem pojawienia się piktogramu. Za pierwszym razem pola były puste, a w drodze powrotnej (po 40 minutach) na polu był już gotowy piktogram.
W rzeczywistości było nieco inaczej. Samolot przelatywał na polami tylko raz – i ani pilot ani jego pasażer niczego szczególnego nie zauważyli, natomiast 40 minut później pasażer samolotu wracał samochodem do domu i wówczas dostrzegł piktogram na polach.
Sceptycy wskazują, że pilot i pasażer małego samolotu lecieli nad tą okolicą z zamiarem obejrzenia Stonehenge i być może nie zwracali w ogóle uwagi na pole znajdujące się po drugiej stronie autostrady.


Alternatywną historię powstania tego piktogramu przedstawił znany cropmaker Rod Dickinson, który utrzymuje, że wie kto wykonał ten piktogram i że powstał on w ciągu poprzedniej nocy (nie przedstawiając jednak na to żadnych dowodów). Cały spór sprowadził się więc do odpowiedzi na pytanie : czy piktogram mógł faktycznie pozostać niezauważony przez niemal cały dzień (zakładając, że wersja Dickinsona jest prawdziwa) ?. Zwolennicy jego autentyczności zwracali uwagę na bliskość ruchliwej autostrady oraz na relację strażników pilnujących Stonehenge, którzy byli pewni, że nie widzieli piktogramu w trakcie dnia. Kolejnym argumentem było relacja rolnika o tym, że w czasie porannego obchodu nie zauważył na polach niczego nadzwyczajnego. Sceptycy powoływali się z kolei na ukształtowanie terenu, które czyniło piktogram ledwie dostrzegalnym – zarówno z autostrady jak i ze Stonehenge – ich zdaniem mógł on więc pozostać niezauważonym aż do późnego popołudnia, gdy słońce świeciło w taki sposób, że kontury piktogramu stały się bardziej widoczne. Ostatecznie badacze piktogramów zajęli różne stanowiska co do pochodzenia tej formacji i nawet tak obiecująca historia nie dała jednoznacznego potwierdzenia autentyczności zjawiska.


Analizowanie pozostawionych śladów


W związku z brakiem możliwości bezpośredniego ustalenia twórców piktogramów badacze usiłują analizować pozostawione ślady. Od czasu gdy aktywność cropmakerów została potwierdzona (głównie za sprawą realizacji płatnych zleceń dla firm i mediów) najczęściej spotykane pytanie brzmi : „Jakie cechy piktogramu świadczą o tym, że nie mógł on zostać wykonany przez człowieka przy pomocy fizycznego ugniatania zboża (użycie deski lub walca ogrodowego) ?”. Ten problem od dwudziestu lat dręczy naukowców, którzy podjęli próby badania anomalii w zbożu i glebie.


Nie jest intencją tego artykułu szczegółowe omawianie problemu badań kręgów zbożowych (zainteresowanych odsyłam do artykułu „Badania kręgów zbożowych w Anglii” ), ograniczę się więc tylko do skrótowego przedstawienia dwuznaczności w tej sprawie. Okazuje się, że również badania naukowe mogą służyć jako oręż zarówno zwolenników jak i przeciwników autentyczności zjawiska.


W większości badań prowadzonych przez BLT Research (najbardziej znana organizacja badająca piktogramy w sposób naukowy) porównywano zboże z kręgów do próbki kontrolnej poza kręgiem – a zatem odkryte anomalie nie musiały dowodzić działania nieznanej siły sprawczej, ale efektu powstałego w wyniku wygniecenia samego znaku w zbożu. Gdyby chcieć odseparować takie efekty od anomalii spowodowanej przez rzekome działanie nieznanej siły, należałoby tuż po odnalezieniu piktogramu (uznawanego za autentyczny) wykonać przy pomocy deski w tym samym zbożu i na tej samej glebie (a więc w miarę blisko) geometryczną kopię odnalezionego piktogramu. Tylko przy porównaniu zboża z tych dwóch piktogramów (potencjalnie autentycznego i na pewno wykonanego przez człowieka) można byłoby dopatrzyć się ewentualnych różnic, za które odpowiadałby sposób wykonania piktogramu (wygniecenie zboża przez człowieka przy użyciu deski i np. niezidentyfikowany obiekt emitujący promieniowanie mikrofalowe i elektro-magnetyczne).


Jak więc widać badanie piktogramów nie jest sprawą prostą. Różni ludzie wypowiadają różne opinie na temat tego, czy udało się potwierdzić naukowo, że część piktogramów nie może być wykonywana przez mechaniczne wygniecenie zboża.


Zacznijmy od argumentu, którym posługują się sceptycy i posłużmy się przykładem z Wylatowa. W roku 2003 do Polski przyjechała Nancy Talbott reprezentująca BLT Research. Kilka tygodni po powstaniu wylatowskich piktogramów udało jej się z 90% prawdopodobieństwem (wedle jej słów) ustalić, które piktogramy był „autentyczne”, a które nie (w pewnych przypadkach ocena różniła się w ramach różnych fragmentów tej samej formacji). Wyznacznikiem autentyczności były według Nancy Talbott takie cechy jak :ugięte kolanka czy wydłużenie kolanek. Na stronach BLT Research wspomina się również o otworach w kolankach łodyg, które są dowodem na działanie mikrofali – woda w kolankach zbóż zamienia się w parę i powoduje pęcznienie lub rozerwanie kolanka (stąd charakterystyczny otwór).


Przykład niedoskonałości tej metody przedstawię na przykładzie prywatnych materiałów Roba Irwinga z grupy circlemakers. 5 czerwca 2005 grupa otrzymała od „The Sun” zlecenie na wykonanie piktogramu w kształcie znaku olimpijskiego (pięciu pierścieni). Po 2 tygodniach od wykonania piktogramu Rob Irwing odwiedził to miejsce i postanowił przyjrzeć się zbożu wewnątrz piktogramów i zastał wszystkie cechy, które zdaniem BLT Research charakteryzują autentyczne piktogramy.








Ugięte kolanka i charakterystyczne otwory w kolankach w zbożu znalezionym wewnątrz piktogramu wykonanego przez grupę circlemakers na zlecenie „The Sun



Osoby szukające potwierdzenia naukowego, że przynajmniej część piktogramów nie mogła powstać przez mechaniczne wygniecenie zboża, mogą się natomiast podpierać innymi badaniami BLT Research, kontynuowanymi poźniej przez E.H. Haselhoffa. Badane anomalie są o tyle ciekawe, że nie można ich wyjaśnić zwykłym efektem fototropizmu czy grawitropizmu. Haselhoff postanowił zbadać piktogram, który pojawił się w Holandii i zgodnie z relacją świadka został utworzony przez kulę światła, która znajdowała się tuż nad środkiem piktogramu. Haselhoff zebrał próbki zboża z kilku miejsc – w ustalonych odległościach od środka piktogramu. Zboże nie tylko charakteryzowało się wydłużonymi kolankami (co można wyjaśnić naturalną przyczyną), ale długość kolanek zbóż zmniejszała się systematycznie począwszy od środka piktogramu aż do jego obrzeży. Heaselhoff porównał ten efekt do dystrybucji światła, którego źródłem jest żarówka. Badając oświetlenie podłogi można określić na jakiej wysokości znajduje się źródło światła.









Z lewej symetryczny wykres przedstawiający zależność między długością kolanek a położeniem zboża w piktogramie (środek piktogramu wypada w środku wykresu) , z prawej dystrybucja światła w zależności od wysokości jego źródła – rysunki pochodzą ze strony http://www.dcccs.org/



Haselhoff stwierdził, że każde źdźbło można potraktować jako formę termometru, bowiem odpowiednikiem zmierzonej temperatury jest skala wydłużenia kolanka łodygi. Haselhoff przekonuje, że jeśli założyć, że źródłem ciepła był okrągły obiekt emitujący promieniowanie elektromagnetyczne, to można określić związek między dystrybucją ciepła a wysokością, na której znajdował się ten obiekt. W wyniku pomiarów długości kolanek zbóż w różnych miejscach piktogramu Haselhoff obliczył, że obiekt odpowiedzialny za wykonanie piktogramu musiał się znajdować na wysokości 4 metrów, co odpowiadało relacji rzekomego świadka powstawania piktogramu.


Na koniec warto nadmienić, że nawet przedstawione wyżej argumenty entuzjastów i sceptyków autentyczności zjawiska, prowokują kontrargumenty drugiej strony i przekonywującego końca tej dyskusji wciąż nie widać. Zatem znów mamy do czynienia z dwuznacznościami.



Zastanawianie się nad motywami twórców


Jeśli nie udało się przyłapać sprawcy na gorącym uczynku, ani jednoznacznie zidentyfikować pozostawionych śladów, to można jeszcze skorzystać ze wskazówki Sherlocka Holmesa „znajdź motyw – a znajdziesz sprawcę”.


Motywacje cropmakerów są trojakie : chęć zażartowania z badaczy, motywy finansowe i tworzenie piktogramów jako forma sztuki (szczegóły przedstawiłem w artykule „Udział cropmakerów w zjawisku tworzenia piktogramów” ). Co się zaś tyczy motywacji nieznanej siły (o ile takowa również stoi za powstawaniem piktogramów) to sprawa wydaje się bardzo trudna do rozstrzygnięcia. Tak na dobrą sprawę nawet nie wiadomo czy siła stojąca za autentycznymi piktogramami jest na pewno inteligentna. Niektórzy badacze skłaniają się do tezy, że autentyczne piktogramy posiadają bardzo prostą geometrię – głównie w kształcie koła. Jeśli przyjąć taką tezę za słuszną, to motyw działania może w ogóle nie występować, bo siłą sprawczą takich prostych piktogramów może być np. unikalne, nie rozpoznane dotąd zjawisko przyrody


Przeważająca ilość teorii odnosi się do jednak do działania czynnika inteligentnego, który kieruje się określonym motywem. Niektórzy twierdzą, że celem piktogramów jest tworzenie energii ochronnej przez naszą planetę, która jest żywym organizmem i jedynie z powodu naszej ignorancji jest traktowana przedmiotowo. Inna teza głosi, że kręgi w zbożu to uboczny skutek lądowania statków kosmicznych. Najpopularniejsza teoria zakłada jednak, że znaki w zbożu są formą przekazu od obcej (bardziej od nas rozwiniętej) inteligencji. Konsekwencją tej teorii jest próba rozszyfrowania kodu zawartego w piktogramach. Faktycznie niektóre piktogramy nawiązują do pradawnych symboli, fraktali, układów planetarnych bądź odkryć naukowych. Pojawiła się nawet formacja, w której w sposób cyfrowy zakodowano przesłanie do ziemian.









Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.swirlednews.com


Cały problem w interpretacji polega na chaosie tej symboliki (rozpatrując zjawisko jako całość) oraz niewiedzy, za które znaki odpowiada człowiek, a za które tajemniczy twórca (a więc, które znaki analizować, a które są tylko zakłóceniem faktycznego przekazu) W związku z tym, że logika i technika skojarzeń wciąż zawodzą, do głosu dochodzą tzw. kontaktowcy – osoby, które utrzymają, że w sposób telepatyczny porozumiewają się z inteligentnymi bytami pozaziemskimi i otrzymują informacje o znaczeniu piktogramów. Z oczywistego względu takie teorie są jednak nieweryfikowalne.


Reasumując – nawet jeśli przyjąć za pewnik, że autentyczne piktogramy faktycznie istnieją (nie jest to tylko dzieło cropmakerów), to natura ich powstania i cel wciąż są nierozpoznane i w dalszym ciągu pozostajemy jedynie w sferze niepotwierdzonych domysłów.



Mnożące się dwuznaczności


Osoby zastanawiające się nad autentycznością zjawiska kręgów zbożowych muszą się zmierzyć nie tylko z wątpliwościami dotyczącymi wyników badań nad nimi, ale również z całą masą dezinformacji w tej sprawie. Z jednej strony ilość relacji, zdjęć i filmów, które zdają się świadczyć o zagadkowej naturze tego zjawiska jest tak duża, że sam ten fakt zdaje się świadczyć o tym, że coś zagadkowego dzieje się na polach. Z drugiej strony wychodzące na jaw oszustwa i dezinformacja – stawia pod znakiem zapytania ogrom zebranego materiału.


Wspominałem już o oszustwie związanym z filmem „Olivers Castle” i wątpliwej jakości podobnych materiałów przedstawiających tworzenie piktogramów przez kule światła. Nie oznacza to jednak, że należy lekceważyć wszystkie materiały w postaci filmów czy zdjęć. Istnieją materiały nagrane przez wiarygodnych ludzi (w tym również badaczy), którzy firmują je swoim nazwiskiem. Takim filmem jest np. przelot kul w okolicach Milk Hill w sąsiedztwie istniejącego już piktogramu, którego autorem jest Steve Alexander (wedle moich informacji ten materiał jest najprawdopodobniej autentyczny). Film o podobnej tematyce (niezidentyfikowane białe kule) został nakręcony również w Polsce przez pana Stanisława Barskiego. Do tego dochodzą jeszcze liczne zdjęcia, które są dodatkowym potwierdzeniem naocznej obserwacji. Oczywiście sama autentyczność materiałów nie świadczy o ich niezwykłości, czasami zarejestrowany fenomen można bowiem wytłumaczyć w sposób naturalny.


Warto zauważyć, że mniejsze wątpliwości niż istnienie „autentycznych” piktogramów wzbudzają obserwacje dziwnych anomalii świetlnych, które zdają się im towarzyszyć. Cropmakerzy z grupy circlemakers, którzy stoją obecnie na stanowisku, że wszystkie skomplikowane piktogramy wykonują ludzie tacy jak oni, nie poddają w wątpliwość istnienia dziwnych kul światła, jak również innych anomalii świetlnych, które czasami towarzyszą im nawet w trakcie wykonywania piktogramu. Jest to kolejny przykład dwuznaczności całego zjawiska – przecież obserwacje tajemniczych kul światła uznawano za dowód „autentyczności” piktogramów, tymczasem pojawiają się one również nad piktogramami wykonanymi przez ludzi.


Warto w tym miejsce wspomnieć, że czasami przyczyną niejasności w ocenie wiarygodności pewnych zjawisk są sami badaczy. Przykładem tego mogą wspomniane przed chwilą obserwacje kul światła na polach. Część badaczy prowadzi mozolne badania pozwalające ustalić związek takich kul z pojawianiem się piktogramów (kule mogą być siłą sprawczą piktogramów albo ich efektem). Tymczasem inni badacze klasyfikują w tym samym szeregu „kule” nie widoczne gołym okiem, które pojawiają się na zdjęciach wykonywanych praktycznie wszędzie, jeśli używa się aparatu (najczęściej cyfrowego) z fleszem. Najnowszą modą w tym względzie jest „podnoszenie rangi” różnego rodzaju wykładów i konferencji dotyczących nieznanego przez namawianie publiczności do wykonywania zdjęć przy użyciu flesza, co (biorąc pod uwagę dużą ilość prób) niemal zawsze doprowadza do uzyskania zdjęć z „kulami” i wprowadza w błąd, nieświadomych prozaiczności wyjaśnienia tego zjawiska, ludzi.


W książce „The deepening complexity of crop circles” dr E.H. Haselhoff (czołowy badacz piktogramów) dowodzi jak powszechnym i w pełni wyjaśnionym zjawiskiem jest powstawanie na zdjęciach białych „kul”, których efektem jest naświetlenie drobinek kurzu (a czasem dymu czy kropel deszczu), które znajdują się w najbliższej odległości od flesza. Haselhoff uważa, że publikacja i nagłaśnianie tego typu zdjęć, oraz twierdzenie, że rejestrowane w taki sposób „kule” mają tą samą naturę, co kule widoczne gołym okiem i rejestrowane na polach (z prawdopodobnym związkiem z piktogramami) kładzie się głębokim cieniem na rzetelnych badaniach kręgów zbożowych i zmniejsza zaufanie opinii publicznej do całego zjawiska.


Jak więc widać badania nad kręgami zbożowymi są pełne dwuznaczności – zarówno entuzjaści jak i sceptycy mogą w nich odnaleźć elementy potwierdzające ich własne przekonania. Wydaje się niestety, że badania piktogramów utknęły w martwym punkcie i nie przybliżyły nas do rozwiązania tej zagadki. Dla wielu ludzi ciągłe zadawanie sobie pytania o autentyczność piktogramów i cechy odróżniające „autentyczne” piktogramy od tych stworzonych przez człowieka stało się przyczyną tak wielkiej frustracji, że porzucili badanie tego zjawiska. Bardzo często winą za nieskuteczność w badaniu kręgów zbożowych obwinia się cropmakerów. Oni z kolei twierdzą, że bez ich udziału w ogóle nie byłoby kręgów w tak zaawansowanej formie w jakiej pojawiają się w Anglii (i powolutku także w innych krajach). Z taką opinią zgadza się część badaczy, która twierdzi, że fenomen tkwi w nielicznych prostych piktogramach (np. takich jakie pojawiały się w latach 70 – czyli przed pierwszą aktywnością cropmakerów), a wszystkie kręgi o skomplikowanej geometrii to efekt pomysłowości ludzkiej (co ciekawe większość ludzi myśli całkowicie przeciwnie – czym bardziej skomplikowany piktogram tym mniejsza szansa, że wykonał go człowiek).



Inne spojrzenie na zjawisko piktogramów


Wracając do ogólniejszych rozważań na temat „nieznanego” z pierwszej części artykułu – można się teraz zastanowić nad przyczyną fascynacji ludzi kręgami zbożowymi. Najbardziej popularna teoria dotycząca piktogramów mówi o próbie kontaktu ze strony nieznanej inteligencji (najczęściej utożsamianej z bardziej zaawansowaną cywilizacją z kosmosu). Można zaryzykować stwierdzenie, że przyczyną takich oczekiwań i pragnień jest narastająca w ludziach potrzeba odpowiedzi na najbardziej egzystencjalne pytania : „kim jestem ?”, „dokąd zmierzam ?”, „jaka jest moje miejsce we wszechświecie ?”. W ostatnim okresie ludzkość dokonuje ogromnego postępu technicznego, ale nie idzie za nim rozwój psychologiczny jednostek. Nie przybliżamy się do odpowiedzi na dręczące nas egzystencjalne pytania, a religie, pełniące do tej pory rolę autorytetu w tej dziedzinie, przestają już wystarczać. Coraz intensywniej szukamy odpowiedzi na mnożące się pytania o własną tożsamość i oczekujemy na kogoś, kto takich odpowiedzi udzieli. Kontakt z bardziej rozwiniętą cywilizacją, która spełniałaby rolę nauczyciela jest perspektywą bardzo kuszącą, ale równocześnie jest też drogą na skróty (pewien autorytet moralny wspomina, że droga do prawdy jest wąska i kręta)


Gdyby uznać, że piktogramy są częścią „nieznanego”, to być może nasze usilne próby zrozumienia tego zjawiska wyłącznie na drodze logiki muszą być skazane na niepowodzenie. Przedstawione choćby w tym artykule próby odpowiedzi na pytanie czy za zjawiskiem kręgów zbożowych faktycznie stoi jakaś tajemnicza siła, nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Wygląda na to, że do zjawiska kręgów każdy może ustosunkować się w dowolny sposób.


W sztuce świadomego snu stosuje się urządzenie, które w trakcie snu emituje w kierunku gałek ocznych śpiącej osoby silne czerwone światło. Światło to pełni rolę impulsu, który pozwala zrozumieć śpiącemu, że jest w trakcie snu – czyli pozwala mu na ustalenie stanu świadomości, w którym się znajduje. Puszczając wodze fantazji można porównać efekty działania tego urządzenia do wszystkich zjawisk na pograniczu „nieznanego”. Tak naprawdę nawet w przypadku wielu obserwacji UFO dobrze przepytani świadkowie stwierdzają, że to co widzieli wcale nie musiało być fizycznym obiektem, w którym zasiadali przedstawiciele obcej cywilizacji (taką interpretację narzuca często literatura i filmy SF). „Nieznane” nie objawia się nam w sposób ciągły, konsekwentny czy przekazujący jakąś konkretną informację. „Nieznane” wydaje się być lokalnym i krótkotrwałym zaburzeniem w naszym pozornie zbadanym i stabilnym świecie. Próbujemy badać to „nieznane” w klasyczny sposób – mierzyć, analizować i odnajdować w jego chaotycznej naturze konsekwencję i porządek. A być może celem nieznanego jest tylko wysłanie impulsu – może to tylko czerwone światełko, które każdemu z nas na różny sposób uświadamia, że ten materialny i z pozoru realny świat, który nas otacza, tak naprawdę jest tylko formą „snu” – czyli braku pełnej świadomości własnego istnienia.


Bardzo ciekawą filozofię w tym względzie reprezentuje Rob Irwing z grupy circlemakers. W artykule „Art and Artifice” zwraca uwagę, że z punktu widzenia odbiorcy każde dzieło powinno być ważniejsze od jego twórcy. Grupa circlemakers, która tworzy na angielskich polach prawdziwe dzieła sztuki w formie niezwykle skomplikowanych formacji, nigdy nie potwierdza autorstwa wykonanych przez siebie piktogramów (z wyłączeniem tych wykonywanych na zlecenie firm i mediów). Irwing na własny sposób definiuje”autentyczne” piktogramy – jako te, które w zbiorowej świadomości na zawsze pozostaną tajemnicą (a zatem większość piktogramów grupy circlemakers spełniają to kryterium). Zwraca również uwagę, że ludzie skupiający się wyłącznie na pytaniu o autorstwo piktogramu, tracą z horyzontu to co jego zdaniem najważniejsze – czyli piękno piktogramów, obcowanie z zjawiskiem, które wymyka się poznaniu naukowemu. Taki pogląd podzielają też niektórzy ludzie dłużej zaangażowani w badanie piktogramów na własną rękę. Równocześnie do standardowego pytania o istnienie autentycznego fenomenu i rozważań kto za nim stoi, rozpoczęli poznawanie piktogramów przez indywidualne doświadczenie – kontemplowanie samego dzieła. Z czasem ta druga droga poznawania piktogramów stała się dla nich najważniejsza.


Próbując spojrzeć na piktogramy z tego punktu widzenia nasuwa się porównanie do mandali. Jest ona misternie wykonywana przez mnichów buddyjskich, a na sam koniec niszczona. Symbolika tego aktu odnosi się do nietrwałości rzeczy materialnych, ale można również powiedzieć, że jest wyrazem wyższości aktu tworzenia nad jego materialnym efektem. Podobnie jak mandala, piktogramy są również wyjątkowo nietrwałe, bo koniec ich istnienia wyznacza termin żniw. Być może w badaniu piktogramach nie chodzi tylko o próbę „zdejmowania odcisków palców” i nieustanne myślenie o tożsamości twórcy. Może trzeba spróbować włączyć się w akt twórczy. Dla niektórych ludzi geometria piktogramów (bez względu na ich autorstwo) jest inspiracją do własnych poszukiwań. Przy użyciu komputera tworzą własne wzory geometryczne.









Wzory stworzone przez osoby o pseudonimie „Matthirhorn” z Kanady i „Symbols” ze Szkocji – forum na stronie http://cropcircleconnector.com


Są również tacy, którzy próbują odzwierciedlić takie wzory w zbożu – oczywiście na własnym terenie i nie pozostawiając nikomu złudzeń co do autorstwa takiego dzieła (w tym miejscu warto zaznaczyć, że tworzenie piktogramów bez zgody właściciela pól jest karalne i moralnie naganne – bo przysparza rolnikom strat). Akt twórczy nie musi zresztą oznaczać własnoręcznego tworzenia symboli. Każda twórczość rodzi się w naszej głowie, a finalne dzieło jest tylko materializacją projektu powstałego w umyśle. Aktem twórczym jest więc również rozmyślanie o „nieznanym” (do którego niewątpliwie zaliczają się piktogramy i towarzyszące im zjawiska), próba wyjścia poza logikę, którą się na co dzień posługujemy, w kierunku indywidualnego, bezpośredniego doświadczenia „nieznanego” – czegoś co zdaje się wymykać realnej (zbiorowo doświadczalnej) rzeczywistości.




Bogusław LEBEK
bmd@gazeta.pl



Korzystałem z następujących materiałów :




Podziel się wiadomością: