Kule-fakty, mity i niewiadome

Jednym z ciekawszych aspektów towarzyszących kręgom zbożowym są anomalie świetlne, wśród których najczęściej obserwowane są kule światła. Niektórzy uważają, że podobne kule (tym razem niewidoczne dla oka) można uchwycić na zdjęciach wykonanych przy użyciu flesza niemal w każdym miejscu i że jest to dowód na wszechobecność tego typu zjawiska. Ukuto nawet wspólny termin dla wszystkich kul nazywając je z angielska „orbs”. Warto więc prześledzić co wiadomo na temat tego tajemniczego zjawiska.



Kule nad polami


Osoby mieszkające w pobliżu miejsc pojawiania się kręgów zbożowych oraz ludzie związani z ich badaniem od czasu do czasu donoszą o obserwacjach niezidentyfikowanych kul światła oraz innych podobnych anomalii. Chciałbym zaprezentować trzy relacje pochodzące od dwóch osób. Dokonując selekcji tych relacji kierowałem się wiarygodnością autorów oraz zasadą, by historie pochodziły z „pierwszej ręki”. Pierwsza relacja, poparta zdjęciem wykonanym z telefonu komórkowego, pochodzi od mieszkanki East Sussex.


„Pomimo, że uważam się za osobę o otwartym umyśle, zaliczam się równocześnie do umiarkowanych sceptyków. Absolutnie nie jestem skłonna do fantazjowania i naginania faktów. Ostatnio przydarzyło mi się jednak coś nadzwyczajnego, byłam świadkiem obserwacji czegoś, co klasyfikowane jest jako BoL (z ang. „kula świetlna”). Jechałam samochodem drogą wiodącą z Alfriston do Seaford. W momencie gdy mój samochód wjeżdżał na jeden z pagórków, zauważyłam nad polami coś dziwnego. To coś miało kształt kuli i wypłynęło zza drzew rosnących wzdłuż drogi, a potem przez jakiś czas przemieszczało się równolegle z moim samochodem. Kiedy wjechałam na szczyt pagórka, zjechałam na pobocze. Przez jakiś czas kula zawisła nad moim autem, po czym skręciła gwałtownie w prawo i ponownie znalazła się nad polami. W czasie gdy zatrzymałam samochód udało mi się szybko chwycić za telefon komórkowy i używając zoomu zrobić zdjęcie świetlnej kuli. Miała ona ok. metra średnicy, poruszała się w taki sposób jakby toczyła się po jakiejś niewidzialnej powierzchni, a nie leciała w powietrzu. Światło tej kuli było intensywne, ale nie na tyle mocne by razić moje oczy. Trudno mi opisać konsystencję tej kuli – sprawiała wrażenie zrobionej z żelu, innym porównaniem mógłby być balon napełniony wodą. Usiłowałam sobie racjonalnie wytłumaczyć to zjawisko na wiele różnych sposobów, ale ze względu na bliskość obserwacji nie mogłam pomylić kuli z jakimś naturalnym obiektem. Mój wrodzony sceptycyzm podsuwał mi nawet takie wytłumaczenie, że to wszystko było tylko przywidzeniem. Na szczęście udało mi się wykonać zdjęcie…”









zdjęcie kuli światła wykonanej przez otwarte okno samochodu, obiekt nie jest wyraźny ze względu na użycie cyfrowego zoomu


Kolejne 2 krótkie relacje pochodzą od związanego z grupą „circlemakers” Roba Irwinga (z natury rzeczy osoba wyjątkowo sceptyczna względem fenomenu kręgów). Obserwacje cropmakerów zdają się zresztą dowodzić, że fenomeny świetlne pojawiają się również wokół piktogramów wykonywanych przez człowieka.


Pierwsza relacja Irwinga :


„Światło koloru brzoskwiniowego wisiało tuż nad kłosami zbóż. Miałem wrażenie, że między mną a światłem był jakiś rodzaj interakcji. Wydawało się ono poruszyć dokładnie wtedy, kiedy pomyślałem o tym, by się poruszyło. Przesunęło się kilka stopni w moją prawą stronę, mrugnęło i momentalnie powróciło do pierwotnej pozycji.”


Kolejna relacja :


„O świcie szliśmy w trójkę przez pole, nagle zauważyliśmy intensywnie białe światło w kształcie rombu, które zaczęło zniżać się nad polami około 800 metrów od nas. Pamiętam jak dwójka moich przyjaciół przepychała się obok mnie na ścieżce technologicznej, aby jak najszybciej uciec z pól. Najwyraźniej czuli, że ten obiekt przyszedł właśnie po nich”.


Dalej, cechujący się krytycznym podejściem Irwing dodaje :


„Po przemyśleniach nie jestem pewny czy faktycznie można mówić o interakcji z kulą. Tak mi się wówczas wydawało, ale być może to tylko ludzka skłonność do narzucenia porządku, do postrzegania rzeczywistości jako oddziałującej z nami.”


Najciekawszym (uznawanym za autentyczny) materiałem prezentującym przelot kul nad polami jest film nakręcony przez znanego badacza kręgów oraz fotografa Steve Alexandra w 1990 roku (6 film od góry na stronie http://ufologie.net/htm/vidspe.htm – niestety czasami występują problemy z jego ściągnięciem)


Podobne relacje dotyczą nie tylko kolebki kręgów zbożowych – Anglii, ale także Polski – a w szczególności Wylatowa – zainteresowanych odsyłam do filmu Janusza Zagórskiego „Wylatowo – miejsce niezwykłe”, zdjęć Krzystofa Koleckiego (zwiastun filmu i zdjęcia są dostępne na stronie http://www.ufotv.pl) i archiwalnych numerów „Nieznanego Świata„.


Oczywiście nie należy bezkrytycznie wierzyć we wszystkie opowieści i materiały na ten temat. Idealna relacja (w sensie potraktowania jej jako dowód) spełnia następujące kryteria :


  • pochodzi z bezpośredniego źródła;
  • jest naoczna i najlepiej zbiorowa (odrębne relacje każdego ze świadków);
  • dokonana z bliskiej odległości (tak aby wykluczyć jakieś naturalne zjawisko omyłkowo wzięte za niewytłumaczalny fenomen świetlny);
  • pochodzi od wiarygodnych świadków;
  • istnieje materiał dodatkowy w postaci filmu lub zdjęć.


Oczywiste jest, że o spełnienie tych wszystkich kryteriów równocześnie jest szalenie trudne – w końcu takie obserwacje, pomimo ich powtarzalności, wciąż są czymś unikalnym. W każdym razie – czym więcej kryteriów jest spełnionych, tym bardziej wiarygodna wydaje się obserwacja. Jak pokazuje historia filmu „Olivers Castle” taka ostrożność jest jak najbardziej wskazana.


Analizując relacje na temat fenomenów świetlnych warto zwrócić uwagę na różnorodność tego zjawiska. Zaobserwowane fenomeny świetlne mają różną postać :


  • białych kul o stosunkowo niewielkiej średnicy – często poruszających się tuż nad zbożem;
  • dużych kul (bądź obiektów o innych symetrycznych kształtach) poruszających się na większym pułapie, w różnych kolorach – na ogół białym, żółtym, pomarańczowym i czerwonym;
  • krótkich silnych rozbłysków światła.


Ze względu na unikalność tych obserwacji trudno ocenić czy te trojakiego rodzaju zjawiska mają jakiś związek z sobą – np. że krótkie rozbłyski światła są wywoływane przez kule. Być może są to obserwacje jednego fenomenu objawiającego się w trzech różnych postaciach albo też obserwujemy trzy niezależne od siebie zjawiska. Podobnie sprawa wygląda ze związkiem tych fenomenów świetlnych z pojawianiem się piktogramów. Pierwotnie uważano takie obserwacje za dowód na „autentyczność” kręgów zbożowych, a potem okazało się, że fenomeny świetlne towarzyszą również piktogramom wykonanym przez cropmakerów.


Można wysuwać różne teorie odnośnie kul świetlnych :



  • są siłą sprawczą stojącą za powstaniem piktogramów;
  • są przyciągane z nieznanego miejsca w okolice pojawienia się piktogramów za sprawą rzekomej energii ich kształtów (a więc nie ma znaczenia czy piktogram jest „autentyczny” czy wykonany przez człowieka);
  • są bezpośrednim „produktem” powstałym w wyniku stworzenia piktogramu;
  • nie mają związku z piktogramami – ich pozorna wzmożona aktywność w tych okolicach jest wynikiem starannej obserwacji okolicznych pól (zdarzają się przypadki gdy obserwowano kule światła w okolicach takich pól, gdzie nie odnajdywano piktogramów).


Uczciwość wymaga przyznania, że na temat natury kul świetlnych w dalszym ciągu nic nie wiemy. Są podejrzenia o ich związek z piktogramami, są również podejrzenia o ich interakcję z człowiekiem, ale są to tylko niepotwierdzone hipotezy. Na temat fenomenów świetlnych obserwowanych na polach wciąż możemy jedynie spekulować, a słynny cytat „wiem, że nic nie wiem” jest tu jak najbardziej na miejscu.



„Kule” ujawniające się na zdjęciach


Innym zjawiskiem, klasyfikowanym czasami na równi z powyższymi obserwacjami (pod wspólnym terminem „orbs”), są „kule” niewidoczne gołym okiem, a pojawiające się na zdjęciach wykonywanych głównie aparatem cyfrowym i przy użyciu flesza (choć bywają odstępstwa od tej reguły). Z pierwszym tego typu zdjęciem zetknąłem się w roku 1996 – a więc w czasie gdy w Polsce nie mówiło się jeszcze o „kulach” (z ang. „orbs”).









Zdjęcia przedstawiające różne formy „kul” wykonane analogowym aparatem, zdjęcie po lewej pochodzi z 1996 roku (nazwiska autora już nie pamiętam), zdjęcie po prawej mojego autorstwa



W Polsce temat „kul” uchwyconych na zdjęciach osiągnął maksimum zainteresowania w roku 2003 (choć wspominano o nim również wcześniej). Na początku był traktowany jako element lokalnych anomalii występujących w Wylatowie. W późniejszym okresie, gdy okazało się, że podobne zdjęcia napływają praktycznie z każdego miejsca, dokonano rewizji poglądów. Od tej pory głoszono, że zdjęcia są dowodem na to, że kule towarzyszą ludziom niemal wszędzie. Wzrost popularności tego tematu spowodował jednak reakcję ze strony ludzi zajmujących się fotografią w sposób zawodowy. Zwrócili oni uwagę, że problem wynika z konstrukcji i sposobu działania aparatów fotograficznych, a „kule” na zdjęciach (szczególnie wtedy gdy użyto flesza) są zjawiskiem bardzo powszechnym i znanym od lat.


W wielkim uproszczeniu problem polega na tym, że wykonując zdjęcia przy użyciu flesza naświetlamy silnym światłem wszystko to, co znajduje się w najbliższej odległości od obiektywu. Powoduje to, że w pewnych okolicznościach drobinki kurzu (najczęstsza przyczyna), krople deszczu czy płatki śniegu pojawiają się na zdjęciach w postaci kuli (a czasami rombu). Techniczne wyjaśnienie tego zjawiska można znaleźć w artykułach Rafała Modrzejewskiego (dostępne na stronie www.nautilus.org.pl, w dziale „kule-zagadki” -> „błędy fotograficzne”). Eksperymenty w tej dziedzinie prowadził również Adam Piekut – ich wyniki, świadczące o tym jak łatwo można uzyskać na zdjęciach różne (z pozoru dziwne) efekty, były publikowane w „Nieznanym Świecie”. To pozwoliło spojrzeć na problem „kul” ujawniających się na zdjęciach (a niewidocznych gołym okiem) w dużo bardziej krytyczny sposób. Najważniejsza zasada przy badaniu nieznanego polega bowiem na tym, by w pierwszej kolejności próbować znaleźć racjonalne wytłumaczenie z pozoru dziwnych zjawisk, a dopiero potem stawiać tezę o ich niezwykłości.


Problem „kul” na zdjęciach pomimo krytycznych artykułów na ten temat, żyje dalej swoim własnym życiem, a konsekwencja w promowaniu tego zjawiska skłoniła mnie do przyjrzenia się swoim własnym zdjęciom. W ciągu 2 lat intensywnego używania aparatu cyfrowego zrobiłem około setki zdjęć, na których pojawiły się różnego rodzaju „kule”.









przykłady zdjęć z kulami – kula o intensywnej barwie uzyskana w trakcie opadów śniegu (zdjęcie mojego autorstwa) i kula powstała przy robieniu zdjęcia w samo południe w wyniku refleksu światła (zdjęcie autorstwa Adama Piekuta)


Nie odnalazłem żadnej reguły jeśli chodzi o :



  • miejsce ich wykonania („kule” pojawiały się na uroczystościach rodzinnych, w lesie, w centrum miasta, w pomieszczeniach, w pojazdach itd.);
  • wygląd kuli (były zarówno intensywnie białe, jak i półprzezroczyste);
  • wielkość kuli (od małych punkcików po takie zajmujące prawie 1/3 zdjęcia).


Po jakimś czasie odkryłem jedną charakterystyczną cechę „kul”. Na wszystkich analizowanych przeze mnie zdjęciach, to kule przesłaniały wszystkie inne obiekty (całkowicie – jeśli były intensywnie białe lub częściowo – jeśli były półprzezroczyste), ale nigdy nie zachodziła odwrotna sytuacja. Na żadnym z tych zdjęć fragment kuli nie był przesłonięty przez inny obiekt. Ta cecha dowodzi faktu, że źródła „kul” musiały znajdować się bardzo blisko aparatu (bliżej niż inne obiekty) i dlatego na każdym z tych zdjęć występują one na pierwszym planie. Uważam, że to spostrzeżenie jest potwierdzeniem oficjalnego wyjaśnienia, że „kule” powstają w wyniku naświetlenia mikroskopijnych obiektów znajdujących się tuż przed obiektywem – dokładnie tak jak twierdzą eksperci od fotografii.



Wnioski


Powyższe obserwacje skłaniają do postawienia pytania – gdzie leży granica pomiędzy zakwalifikowaniem danego zjawiska jako fragmentu „nieznanego” a uznaniem, że można je wytłumaczyć w racjonalny sposób ? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam – to my tworzymy ramy własnego subiektywnego świata.


Zdaniem dra Haselhoffa – jednego z najbardziej znanych badaczy kręgów zbożowych i autora jednej z trzech na świecie publikacji (w piśmie naukowym) na ten temat – należy się skupić na promocji najlepiej udokumentowanych zjawisk. Haselhoff podejmuje od lat usilne starania, aby przy pomocy swoich badań dowieść autentyczności relacji naocznych świadków, mówiących o tym, że piktogramy powstają za sprawą tajemniczych kul światła. Równocześnie naukowiec ten uznaje, że publikowanie zdjęć z „kulami” (którym nie towarzyszyła żadna naoczna obserwacja) jest błędem.


Używanie wspólnego terminu „orbs” i tworzenie jednolitej teorii opisującej dwa różne zjawiska (zarówno w sensie ich natury jak i wiarygodności) prowadzi do dwóch niepożądanych skutków :


  1. Trzeba mieć na uwadze, że naukowcy badający piktogramy stoją przed zadaniem przekonania do sensu zajmowania się tym tematem innych (sceptycznie nastawionych) naukowców. Trudno to jednak uczynić, jeśli piktogramy wiąże się z obiektami „orbs”, a te z kolei prezentowane są przy pomocy wątpliwych (bo przecież tak powszechnych w fotografii) zdjęć. Na zasadzie reakcji łańcuchowej wiarygodność tracą wówczas wszystkie relacje o kulach i całe zjawisko piktogramów (Haselhoff wspomina o tym w artykule „Crop Circles & Ligts Orbs, Sense & Nonsense”).
  2. Traktowanie „kul” na zdjęciach jako rejestracji faktycznego fenomenu prowadzi do całkowicie odmiennych wniosków niż te wysunięte pierwotnie. Kule obserwowane na polach (relacje uznane za unikalne i wyjątkowe) i podejrzewane o związek z piktogramami nagle urastają do rangi wszechobecnych obiektów, które można zarejestrować praktycznie w każdych okolicznościach (przy czym dla ludzkiego oka stają się niewidzialne).


Reasumując – warto zwrócić uwagę na to z jakimi relacjami odnośnie kul mamy do czynienia. Jeśli są to obiekty, które nie były widzialne gołym okiem i mają kształt kuli czy rombu (biorąc pod uwagę, że zjawisko to jest powszechne i dokładnie wyjaśnione) trudno stawiać hipotezę o ich niezwykłości. Podobna sytuacja dotyczy zdjęć z rzekomymi obiektami UFO, które pojawiają się dopiero na zdjęciach, a równie dobrze można je tłumaczyć np. przelotem jakiegoś ptaka czy samolotu.


Nie jest moim zamiarem podważanie niezwykłości wszystkich zdjęć, którym nie towarzyszy naoczna obserwacja. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę, że takie zdjęcia musiałyby rejestrować coś naprawdę intrygującego i wyraźnie widocznego, co zdecydowanie odróżniałoby się od naturalnych obiektów, jak i typowych błędów fotograficznych (nie wspominając już o fachowej ekspertyzie takiego materiału). Prezentowane zdjęcia z niewidocznymi gołym okiem obiektami „orbs” takiego wymogu nie spełniają. Dlatego w moim subiektywnym przekonaniu należy stosować wobec nich żelazną zasadę polegającą na tym, że w pierwszej kolejności szuka się najprostszych rozwiązań, a dopiero potem zakłada się bardziej fantastyczne hipotezy. Jedynie przy takim podejściu można wyselekcjonować relacje o dużym stopniu wiarygodności i przekonać do sensu badań nad „nieznanym” szersze grono ludzi. Przy prezentowaniu relacji dotyczących nieznanego chodzi bowiem o jakość, a nie o ilość.


W moim przekonaniu promocja „nieznanego” nie powinna polegać na dowodzeniu, że można się z nim zetknąć bez wysiłku na każdym kroku (np. przez wykonywanie zdjęć „kul” w zakurzonych pomieszczeniach w trakcie sympozjów poświęconych „nieznanemu” – najnowszy trend). Gdyby tak faktycznie było, to „nieznane” stałoby się już dawno przedmiotem badania klasycznej nauki. Jego cechami jest jednak subtelność, unikalność i nieprzewidywalność. Krytyczne badanie „nieznanego” prowadzi często do dwuznaczności, niepewności, wątpliwości. Podobnie trudne jest dostrzeganie „nieznanego” tuż obok siebie – przez własne, subiektywne doświadczenie. Być może jednak właśnie taka ścieżka jest właściwsza niż opisywana wcześniej wygodna droga na skróty ?


Moim zdaniem odpowiedzi na najgłębsze egzystencjalne pytania możemy znaleźć tylko w swojej głowie. Edward Stachura (autor „Fabula rasa„) w przewrotny sposób pisze o tym tak :
„Twoje szerokie czoło było-jest-będzie lądowiskiem dla przybyszów z kosmosu. Wszyscy przybysze z kosmosu, którzy lądowali-lądują-lądować będą na tym lądowisku, startowali-startują-startować będą z tego lądowiska”





Bogusław LEBEK
bmd@gazeta.pl





W ostatnim czasie pojawiło się mnóstwo zdjęć i filmów przedstawiające rzekome tajemnicze „energie” czy „kule energii”. Jednak w żaden sposób nie można stwierdzić niezwykłości uwiecznianych zjawisk. Jednym z najskuteczniejszych metod wydaje się porównywanie ich z fotografiami uzyskiwanymi w znany sposób [więcej… (zdjecia.zip – 492KB)].

Podziel się wiadomością: