Magnetyczny scenariusz

Pomimo szerokiego wachlarza hipotez jakie przewijają się przez ufologiczne materiały,wszyscy zainteresowani tym jakże tajemniczym tematem, czują chyba pewnien niedosyt.Wynika on zapewne z tego, że żadna z tych hipotez nie przekonuje nikogo w sposób ostateczny a często rodzi wręcz nowe wątpliwości. Przedstawiam dzisiaj kolejną hipotezę ale zakładam, że jesli chodzi o rozwiewanie wątpliwości Czytelnika, nie będzie inna niż poprzednie. Może będzie nawet powodem do powstania dalszych pytań, na które nie będzie można udzielić wyczerpujących odpowiedzi.


Do napisania poniższego tekstu skłoniło mnie jedynie spostrzeżenie, że w całej tak przebogatej gamie hipotetycznych rozważań na temat UFO i jego pochodzenia, stosunkowo rzadko bierze się pod uwagę wprost niezmierzone mozliwości naszej matki – Ziemi i zamiast odwołać się czasem do nich – rozważa się wyłacznie (co prawda bardzo atrakcyjne) „kosmiczne odwiedziny”…


Będzie to próba wyjaśnienia niektórych obserwacji UFO przy pomocy zjawisk wynikających z natury ziemskiego pola magnetycznego i jego ewentualnych fluktuacji oraz całej skomplikowanej gamie zależności geofizycznych Słońce – Ziemia.


Nie wiem na ile uda mi się zrobić to w sposób przekonujący i z pominięciem całej podstawy naukowej, którą przytoczę tylko w zarysie aby z ufologicznych rozważań nie robić szkolnej książki do nauki fizyki.


Mam też nadzieję, że nie zostanę zrozumiany jako przeciwnik „kontaktu” czy „odwiedzin”. Są one i były zawsze możliwe i nie mam zamiaru temu zaprzeczać. Jest to tylko sugestia, służąca wydzieleniu pewniej, być może ograniczonej liczby obserwacji UFO, aby w ostatecznym celu zmniejszyć liczbę tych, które pozostaną do dalszych wyjaśnień.









Ryc. 1 Diagram ziemskiej magnetosfery





1. Dla przypomnienia.


Musiały upłynąć setki lat, aby człowiek uwolnił się od naiwnego wyobrażenia, że gwiazdy są jedynie świecącymi punktami, przytwierdzonymi wewnątrz olbrzymiej kopuły. Dzięki temu, że owe lata mamy już za sobą, wiemy, że bieguny magnetyczne i geograficzne Ziemi nie są jednym i tym samym. Zdajemy też sobie sprawę z dość istotnego i skomplikowanego faktu, że położenie zarówno biegunów magnetycznych jak i geograficznych jest zmienne. Północny biegun geograficzny zatacza kręgi. Do określenia tej wędrówki wykorzystuje się światową sieć bardzo dokładnych odbiorników sygnałów GPS z satelity określającego pozycje na Ziemi. Bieguny magnetyczne bezustannie się przemieszczają. Ich położenie jest wynikiem prądów indukowanych przez jądro ziemskie. Na przemieszczanie to wpływa dodatkowo jonosfera, pasy radiacyjne i ziemska magnetosfera. Północny biegun magnetyczny przesuwa się ku północy. Bywa nawet, że biegun magnetyczny może znajdować się w promieniu 80 km od swojego średniego położenia, w zależności od zaburzeń geomagnetycznych w jonosferze i magnetosferze.


Przepraszam wszystkich tych, którzy w tym momencie snują znudzonym wzrokiem po tekście przypominając sobie szkolne ławki. Uwzględniając to znudzenie dodam tylko jeszcze dla przypomnienia, że to właśnie ziemskie pole magnetyczne jest osłoną przed wiatrem słonecznym czyli strumieniem cząstek o olbrzymiej energii wyrzucanych w przestrzeń kosmiczną ze Słońca. Zagadnienie to stało się ostatnio przedmiotem badań tzw. Projektu Cluster II, który przy pomocy satelit ma dostarczyć danych na ten temat. Na zakończenie zaś modelowy diagram przedstawiający ziemską magnetosferę wraz z jej kształtem wynikającym z oddziaływania wiatru słonecznego.




2. Co się dzieje?


W roku 1995 powstała pierwsza, spójna pod względem dynamiki, trójwymiarowa symulacja komputerowa geodynama (mechanizmu w jądrze Ziemi wytwarzającym i podtrzymującym pole geomagnetyczne). Ostatnie badania uściślają te naturę tych mechanizmów, które wg amerykańskiego geofizyka Marvina Herndona polegają na reakcjach termojądrowych uranu i toru wchodzących w skład jądra Ziemi. Marvin Herndon jest przekonany, że reaktor wewnątrz Ziemi znajduje się w końcowej fazie aktywności, co sugerują zmieniające się proporcje między różnymi izotopami helu w lawie wydostającej się na powierzchnię naszej planety. Trudno jedynie oszacować, czy jego wygaśnięcie nastąpi za sto, czy za miliard lat. Efekty mogłyby być jednak katastrofalne: od znacznego spadku temperatury po zanik pola magnetycznego, które chroni Ziemię przed wiatrem słonecznym i promieniowaniem kosmicznym. Doprowadziłoby to do gwałtownego wzrostu zachorowań na raka, licznych mutacji i wyginięcia sporej liczby gatunków istot żywych. Zagrożone byłoby nawet powietrze, którym oddychamy. Naukowcy przypuszczają, że to właśnie bezpośrednie oddziaływanie z wiatrem słonecznym spowodowało zanik atmosfery na Marsie, która została po prostu wywiana w kosmos.


Herndon podpiera swoje argumenty danymi o zanikaniu pola magnetycznego. Już obecnie jest ono słabsze o 10-15 proc. niż dawniej, a wg niego za dwa tysiące lat kompasy będą narzędziami, o których będzie można przeczytać jedynie w podręcznikach historii. James Clark Ross, odkrywca bieguna magnetycznego w 1831 r., miał sporo szczęścia: dzisiaj musiałby się pofatygować ponad tysiąc kilometrów dalej na północ. Biegun magnetyczny przemieszcza się obecnie z prędkością 40 km na rok, a jeśli tempo i kierunek się utrzymają, w najbliższym półwieczu przeniesie się z Kanady na Syberię. Na dodatek wciąż nie jest stabilny i co roku zatacza kręgi o promieniu około 50 km. W Afryce Południowej istnieją miejsca, gdzie pole magnetyczne lokalnie ma już przeciwną orientację [2]. Szczególne osłabienie pola, które uznano za znaczące zmierzono także nad południowym Atlantykiem.


Mimo wszystko wydaje się, że katastroficzne wizje są bardzo odległe. Ostatnia zmiana globalnej orientacji magnetycznej miała miejsce około 700 tysięcy lat temu, wcześniej zmiany takie następowały cztery razy w ciągu miliona lat. W wielu miejscach w mijającym stuleciu zaobserwowano ogólne osłabienie pola, na ogół o około 10 %. Nie wiadomo, czy jest to tylko fluktuacja, czy też spadek ten oznacza zbliżanie się odwrócenia kierunku pola. W przeszłości geologicznej istniały krótkie zdarzenia magnetyczne trwające około 10 tysięcy lat. Tylko dlaczego więc miałoby to nastąpić właśnie teraz?


Ziemskie pole magnetyczne zmienia się bezustannie, a sposób, w jaki te zmiany zachodzą, sam też ulega zmianom. Pole magnetyczne Ziemi scharakteryzowane jest przez kierunek i natężenie pola. Obie te wielkości zmieniają się w czasie, a zmiany te są różne w różnych miejscach, nie jest więc łatwo określić trend zmian całokształtu pola.


Nie jest rzeczą prostą przewidzieć jakie mogą być skutki takiego spadku natężenia pola w skali lokalnej i globalnej. Ziemskie pole magnetyczne rozciąga się poza Ziemię tworząc osłonę, która skupia promieniowanie kosmiczne ku biegunom magnetycznym, dzięki czemu niewiele tego promieniowania dociera do większych szerokości geograficznych. W momencie zaniku pola magnetycznego czyli magnetosfery, promienie kosmiczne będą bombardować całą Ziemię z dużo większym niż obecnie natężeniem. Wpływ promieniowania kosmicznego na życie nie jest wystarczająco zbadany, ale podejrzewa się, że spowodowałoby to zniszczenie tkanek podobne jak występujące po napromieniowaniu rentgenowskim.




3. Pole magnetyczne a przyroda.


Aby uzmysłowić sobie jak nieodłącznym elementem naszego życia jest pole magnetyczne Ziemi wspomnę m.in. o jego chyba najbardziej efektownym przejawie w przyrodzie, gdzie poprzez styczne oddziaływania magnetyczne następuje tworzenie stałych prądów oceanicznych obejmujących całą powierzchnię oceanów. Są to tzw. równikowe i południkowe prądy oceaniczne oraz cyrkulacje głębinowe. Idąc dalej, pole magnetyczne Ziemi i Człowiek, to nieustająca harmonia w postaci życia każdej komórki, tkanki, narządu naszego organizmu wytwarzającego pole elektromagnetyczne. Dzięki tym mechanizmom może płynąć krew w żyłach i tętnicach. Przemieszczają się jony w płynach zewnątrz i wewnątrzkomórkowych, prawidłowo przebiega proces przemiany materii.


Niektóre gatunki zwierząt, zwłaszcza ptaków i pszczół, mają „zmysł magnetyczny”. Posiadają one narząd, podobny w budowie do błędnika, ale zawierający naturalnie namagnesowane drobiny, pozwalające na odnajdywanie kierunków świata za pomocą ziemskiego pola magnetycznego. Ale każdego roku pozycja magnetycznego bieguna nieco się zmienia. Wobec tego same sygnały magnetyczne nie są dla ptaków wiarygodne – zwłaszcza na dużych szerokościach geograficznych. Okazało się, ptaki sobie doskonale z tym radzą, co potwierdziły ostatnie badania. Najprawdopodobniej poprawiają swoje wewnętrzne „kompasy” na podstawie pozycji Słońca.


Podobnie żółwie morskie, które migrują tysiące kilometrów po otwartym oceanie, dążąc do miejsc lęgu i żerowania. Kierują się w swoich migracjach swoistą „mapą” magnetyczną. Jak ostatnio wykazano jest to umiejętność ustalania pozycji geograficznej na podstawie subtelnych zmian pola magnetycznego Ziemi, podobnej w działaniu do GPS. Na podstawie informacji uzyskanych z pola magnetycznego mogą stwierdzić, gdzie są w stosunku do swojego celu wędrówki. Jest to znacznie bardziej złożone wykorzystanie pola niż proste posługiwanie się wskazującym kierunek kompasem magnetycznym.


W wyniku prowadzonych od wielu lat badań nad wpływem pól magnetycznych na organizmy ryb, udało się ustalić m.in., że pole magnetyczne wykazuje znaczący i różnoraki wpływ na zachowanie się gamet (jaja i plemniki), rozwój i przejawy funkcji życiowych zarodków i larw ryb, a w tym wymianę wodną i gazową, motorykę układu krążenia, oraz ich orientację przestrzenną [3].


Trochę inaczej na pole magnetyczne reagują niektóre rośliny. Jak wynika z komunikatu opublikowanego przez Akademię Rolniczą we Wrocławiu: oddziaływanie zewnętrznego, stałego pola magnetycznego może wpływać na prędkość i kierunek przemieszczania się spolaryzowanych cząstek substancji, co w konsekwencji może decydować o tempie i kierunku wielu procesów życiowych odbywających się w roślinach. Teorie sugerujące wpływ pola magnetycznego na rośliny wpłynęły na zainteresowanie świata nauki zagadnieniem podniesienia ilości i jakości plonów roślin uprawnych poprzez stymulację ich polem magnetycznym.


Doświadczenie wazonowe prowadzono w hali wegetacyjnej Rolniczego Zakładu Doświadczalnego Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Z badań nad wpływem stałego pola magnetycznego na dynamikę wschodów, wzrostu i rozwoju pszenicy jarej wynika, że na ogół pole to wpływa korzystnie na rozwój i plonowanie. W większości przypadków nasiona pszenicy poddane biostymulacji kiełkują szybciej, a wyrosłe z nich rośliny charakteryzują się większą dynamiką wzrostu. Oznacza to, że szybciej niż rośliny, których nasiona nie były poddane działaniu pola magnetycznego, osiągają poszczególne fazy rozwojowe. Potwierdzają to także dorosłe rośliny pszenicy, które plonują wyżej i odznaczają się większą długością źdźbeł i kłosów.


Jak więc z powyższego wynika, dobroczynny wpływ pola magnetycznego na rozwój i plonowanie roślin wydaje się być niepodważalny. Dlatego kolejnym krokiem w tej dziedzinie powinny stać się dalsze prace nad udoskonaleniem i upowszechnieniem zarówno tej metody, jak i innych proekologicznych sposobów uprawy roślin zmierzające do ich praktycznego zastosowania [4].




4. Wiatr słoneczny i muzyka zorzy.


Wiele pytań dotyczących zórz polarnych do dziś pozostaje jeszcze dzisiaj bez odpowiedzi. Na przykład zorzy często towarzyszą krótkotrwałe pola elektryczne w górnych warstwach atmosfery, które indukują prądy na powierzchni Ziemi. Prądy te zaburzają pracę urządzeń elektronicznych jak np. telefony, wykorzystujących długie linie komunikacyjne, a także powodują błędne odczyty aparatury używanej do poszukiwań ropy naftowej lub minerałów. Silne prądy mogą nawet uruchomić wyłączniki awaryjne, powodując przerwy w dostawie prądu, jak to się wydarzyło w marcu 1968 roku w Quebec, w Kanadzie. Jeszcze dziwniejsze jest to, że podczas gwałtownych seansów zorzy polarnej wielu ludzi donosi o występowaniu trzaskających lub szeleszczących dźwięków.


Od dawna kontrowersyjnym tematem było istnienie tajemniczych dźwięków, które wiele osób miało słyszeć podczas intensywnych zórz. Próby rejestracji akustycznej nie przyniosły jednak rezultatów i wydawało się, że jest to efekt subiektywnych wrażeń. Świadkowie przyrównywali dźwięki do szelestu folii aluminiowej, szmeru odległego strumienia lub skrzypienia butów na zmrożonym śniegu. Na pytanie, czym jest ta „muzyka” i jaka jest jej natura, do dziś nie ma precyzyjnej odpowiedzi. Jedno jest pewne: dźwięki nie mogą pochodzić bezpośrednio z miejsca świecenia zorzy, a więc z wysokości około kilkadziesiąt kilometrów – musiałyby nadchodzić bowiem z wielominutowym opóźnieniem, a świadkowie słyszą zorzę w tym samym czasie, w którym ją obserwują. Podczas występowania zjawiska ogromne liczby elektronów wiatru słonecznego dostają się do atmosfery i wzrasta znacznie pole elektryczne przy powierzchni Ziemi (a te oddziaływania przenoszą się już z prędkością światła). Przyczyną dźwięków mogą więc być lokalne wyładowania elektryczne w powietrzu. Być może silne pola elektromagnetyczne wywołują jakieś procesy bezpośrednio w mózgu człowieka.


W wojskowych laboratoriach testowane jest oddziaływanie na człowieka impulsów elektromagnetycznych o częstotliwościach gigahercowych. Taki sygnał może spowodować perturbacje temperatury w tkankach, a to z kolei może wywoływać wewnątrz ciała lokalne fale akustyczne o częstotliwościach 5 do 15 kHz, a więc w zakresie słyszalnym. Głos wytwarzany taką metodą powstawałby wewnątrz organizmu człowieka niczym „głos wewnętrzny”. Być może tutaj leży rozwiązanie zagadki fenomenu muzyki zorzy polarnej. Tymczasem z powodzeniem można rejestrować fale radiowe o niskich częstotliwościach, których źródłem są zorze.


W Internecie można znaleźć zgromadzone nagrania wykonane za pomocą przenośnych urządzeń radiowych. Są tam także wskazówki dla amatorów własnych nagrań radiowych zorzy [5].


A oto zdjęcie zorzy wykonane w Quebec, Kanada, 15 kwietnia 2002 r.[6]. Czy Wam się to może z czymś kojarzy? …








Ryc. 2 Zorza w Quebec



Teleskop Hubble’a sfotografował wiele „nieziemskich” zórz polarnych: na Jowiszu, Uranie, Neptunie czy Io. Nic w tym dziwnego: planety te mają to, czego potrzeba do wystąpienia zjawiska: atmosferę i pole magnetyczne. Co ciekawe, Misja Europejskiej Agencji Kosmicznej Mars Express odkryła zorzę na Marsie! Poświata o rozmiarach około 30 km unosiła się na wysokości 140 km nad planetą. Skąd wzięła się zorza nad pozbawionym globalnego pola magnetycznego Marsem? Prawdopodobnie wywołało ją oddziaływanie wiatru słonecznego ze szczątkowym polem, wytwarzanym lokalnie przez marsjańskie skały. Marsjańska zorza świeci głównie światłem ultrafioletowym i jest blisko stukrotnie słabsza od ziemskiej. Podobną poświatę można też dostrzec niekiedy nad Wenus.


Jak się okazuje zjawisko zorzy niekoniecznie musi się kojarzyć z dalekimi biegunami. Zdjęcia tego zjawiska wykonano także w Polsce – 29/30.05.2003 w Lesznie (fot. M.Kałużny) oraz tego samego dnia w Poznaniu (fot. T.Gola) [6].








Ryc. 3 i 4 Zorza sfotografowana w Lesznie i Poznaniu


Poniżej zdjęcie zorzy polarnej wykonane 20 listopada 2003 roku przez Marka Nikodema w Szubinie koło Bydgoszczy. [6].









Ryc. 5 Zorza sfotografowana w Szubinie



Jak widać zorze można wtedy obserwować również w Polsce. Między innymi obserwowano także zorzę w postaci czerwonych przesuwających się łun na dużej części nieba w październiku 1990 roku w Malanowie, mazowieckie. Zjawisko trwało kilka godzin.


Zorze występują na wysokości 70-300 km, chociaż czasami sięgają 1000 km. Ich kolor zależy od wysokości na której następuje wzbudzenie atomów i od rodzaju atomu pierwiastka. Na ogół jeśli zderzenie następuje z azotem widzimy kolor czerwony i niebieski, jeśli z tlenem zielony i różowy. Kolor żółty jest wynikiem mieszania się barwy zielonej i czerwonej. Gołym okiem zorze dostrzegamy jako zielonkawe i białe bowiem przy słabym świetle oko rejestruje światło przy pomocy pręcików, które nie są wrażliwe na kolory, a jedynie na natężenie czyli ilość światła. Pełne barwy widać dopiero na zdjęciach fotograficznych.


O tym, że dochodzący do magnetosfery i pasów Van Allena wiatr słoneczny wywołuje nie tylko zorze, niech świadczy fakt, że zjawisko to nie jest jedynym a cały układ żyje swoistym życiem. Kiedy wiatr słoneczny dociera do magnetosfery, zaczyna się ślizgać po liniach pola ziemskiego i rozciąga je dalej w przestrzeń






Ryc. 6 Schemat przemieszczania się fal Alfvena

kosmiczną po nocnej stronie Ziemi. Co jakiś czas ogon ten staje się tak rozciągnięty, że następuje zmiana konfiguracji linii pola magnetycznego, w wyniku której dochodzi do skierowanie ponownie ku Ziemi strumienia protonów i elektronów. Zjawisko to trwa od 10 minut do kilkudziesięciu godzin. Proces ponownego łączenia się linii pola ziemskiego wytwarza fale wzdłuż pola magnetycznego. Od ogona magnetycznego Ziemi do biegunów płyną fale elektromagnetyczne, zwane falami Alfvena przemieszczające się wzdłuż linii ziemskiego pola magnetycznego.


Po nastąpieniu zmiany konfiguracji pola magnetycznego Ziemi następuje powstanie fal Alfvena, skierowanych do biegunów magnetycznych. Fale Alfvena mogą przekazywać swoją energię elektronom, nadając im przyspieszenie skierowane wzdłuż linii pola magnetycznego w kierunku biegunów północnego i południowego. Elektrony dostając się do atmosfery zderzają się z cząsteczkami powietrza i wzbudzające. Wzbudzone atomy oddają energię, emitując światło [10].


Wiadomości o cząsteczkach opuszczających Słońce i docierających do atmosfery ziemskiej są dość wiarygodne. Przyjęto, że te, o wysokich energiach, docierają jedynie w określonych szerokościach. Lecz czy na pewno tak jest zawsze? I czy na pewno docierają tylko do granic atmosfery? Przecież w każdej sekundzie kilkaset cząstek promieniowania kosmicznego o energii milionów elektronowoltów uderza w każdy metr kwadratowy Ziemi. O ile jednak promienie kosmiczne niskiej energii są obfite, to cząstki o wyższych energiach zdarzają się znacznie rzadziej. Powyżej energii 1018 eV zaledwie jedna cząstka na tydzień pada na powierzchnię 1 km2. Powyżej 1020 eV jedna cząstka pada na kilometr kwadratowy w ciągu stulecia! Niestety, to tylko rozważania teoretyczne bo aby znaleźć i zbadać te tak rzadkie przypadki, niezbędny jest odpowiedni detektor. Tak więc, jeśli nie posiadamy odpowiedniego detektora by to zdecydowanie stwierdzić, to może rzeczywista ilość dochodzących cząstek nie jest taka jak założona teoretyczne ale znacznie większa i to tym bardziej, że mamy do czynienia ze wzmożonym okresem aktywności Słońca. A jakie to pociąga za sobą konsekwencje, nietrudno sobie wyobrazić.


Piękne widoki przedstawione na zamieszczonych zdjęciach, to zjawisko, które ma przeważnie ma miejsce kilkadziesiąt kilometrów od obserwatora. Lecz wyobraźmy sobie to wszystko w pewnej zmniejszonej skali i znacznie bliżej a może nawet tuż przy powierzchni Ziemi. Ponadto, biorąc pod uwagę istnienie fluktuacji ziemskiego pola magnetycznego, mogą miejscowo wystąpić różne zjawiska o podobnym lub zbliżonym charakterze lecz tylko przez pewien krótki okres czasu. Skoro fluktuacje pola magnetycznego są faktem a miejsca ich są okresowo znane, czy nie może w nich dochodzić do – nazwijmy to w sposób uproszczony – wielu „dziwnych rzeczy”?





5. „Dziwne rzeczy”.


Na początek może autentyczny opis zjawiska atmosferycznego obserwowanego z pokładu Saluta-6 z przełomu 1977/78: „Wydawało się jakby nad Ameryką ustawiły się w falistych liniach tysiące reflektorów i biły pełnym światłem wzwyż. Smugi ich promieni przechodziły pionowo obok nas i ginęły gdzieś wysoko w górze. Od powierzchni Ziemi szły zielone światła… Pod nami były miasta, wokół nas świeciły te reflektory na wysokość chyba czterystu, może pięciuset kilometrów, a my przebijaliśmy się przez te świetliste zasłony” [8].


A następnie już bardziej dziwny opis pilota, który tak relacjonuje wdziane przez siebie zjawisko znajdujące się 11 km nad ziemią w okolicy Ostródy (kwiecień 1982): „…Trudno było określić odległość w jakiej „TO” się znajdowało od samolotu. Jeśli jednak uwzględnić, że pozorna odległość była równa rzeczywistej, to średnica tego światła wynosiła około 150 metrów. Gdy dokonałem obliczenia, zdziwiłem się. Światło było ogromne i nie mógł być to reflektor. Od tego obiektu wybiegał snop światła, równy jego średnicy, który niżej – równomiernie z obu stron – rozszerzał się i na samym dole wynosił około 10 stopni. Elipsoidalny obiekt wraz ze strumieniem był doskonale widoczny, lecz patrząc w dół, nie mogłem dojrzeć końca smugi świetlnej…” [9].


Zniżmy się do ziemi jeszcze bardziej. Oto stojący na niej Piotr S. tak relacjonuje swoje przeżycie w Stobnicy (1970): „…Wysiadałem na stacji PKP w Stobnicy wracając z pracy. Była godzina około 21.30 i mroźny zimowy wieczór. Nie byłem sam, ze mną z pociągu wysiadło jeszcze kilka osób. Kiedy wszyscy znaleźliśmy się około 150 metrów od stacji, tuz przed przejazdem kolejowym stanąłem jak wryty. Znalazłem się w kręgu światła o średnicy 6-8 m pionowo świecącego z góry. Światło zatrzymało się na chwilę na mnie, przesunęło pasem szosy w kierunku grupki ludzi, którzy szli za mną, na moment objęło ich i słup światła przesunął się dalej w kierunku rz. Warta. Przypominało to światło z latarki elektrycznej, padającej z nieba w dół. Noc była ciemna a słup światła nie rozpraszał się. Jego kolor był żółto – blady, kojarzył mi się z wodą morską prześwietlaną przez silną żarówkę. Był to walec światła zaczynający się gdzieś bardzo wysoko w przestrzeni. Obserwowaliśmy go wszyscy, aż nie oddalił się od nas na odległość 2 – 3 km…” [12].


Z dziwnymi rzeczami spotykają się także niektórzy posiadacze telefonów komórkowych i o ile wierzyć ich relacjom, w niektórych kręgach zbożowych doszło do zakłóceń tych elektronicznych wynalazków XX wieku. O tym, że zakłócenia mogą dosięgnąć nie tylko telefony przekonałem się osobiście gdy podczas eksperymentu z oblatywaniem pól modelem samolotu z kamerą podczas akcji Wylatowo 2005. Miałem wtedy możliwość na własne oczy zaobserwować jak model samolotu stracił łączność z jego pilotem sterującym go z ziemi a przyczyną tego nie był na pewno wiatr. Ciekawe jest również to, że do tego zdarzenia doszło dwukrotnie na tym samym obszarze.


Podobny rodzaj zakłóceń można obserwować na niektórych zdjęciach robionych aparatem cyfrowym i widać jak elektronika wyraźnie zwariowała. Zdjęcie to zrobione zostało co prawda pod liniami energetycznymi o wysokim napięciu, lecz można sobie wyobrazić jaki wpływ ma coś czego nie widzimy na coś co „obserwują” nasze oczy lub elektroniczne urządzenia.







Ryc. 7 Efekt wpływu fal elektromagnetycznych na aparat cyfrowy


Inny rodzaj zakłóceń miałem możliwość obserwować podczas prób z GPS-em na terenie w którym świadek sygnalizował pojawianie się świecących kul. W jednym i tylko jednym rejonie, na odcinku około 20 metrów, łączność satelitarna urywała się nagle, urządzenie GPS „wariowało”, mimo, że kilkanaście metrów dalej – odbywała się już bez zakłóceń. Co ciekawsze zjawisko to zaobserwowałem niezmienne na tym samym obszarze po przeprowadzeniu kilku prób. Co więc to może oznaczać? Lądowisko statków kosmicznych, niewidzialny obiekt Obcych zasłaniający sygnał satelitarny, zakłócenia linii energetycznej, która biegnie w pobliżu czy też miejscowe anomalie magnetyczne?


Jest chyba takich miejsc więcej i raczej nie ma się co dziwić obserwowanym w takich miejscach helikopterom, samolotom i zainteresowaniem wojska, które z oczywistych względów wspomaga także prace badawcze dotyczące może nie spraw „kosmitów” ale zwykłych – związanych z Ziemią, naturą i ewentualnymi jej anomaliami.


Do tej kolekcji „dziwnych rzeczy” można by dorzucić setki podobnych opisów, lecz dodam tylko jeszcze jeden jako ich przykład występowania w bliskich od siebie miejscach. Rzecz ma się bowiem w Radziejowie Starym, miejscowości nie tak bardzo odległej od znanych przecież rejonów Wylatowa (46 km). Oprócz relacji świadków opisujących obiekty klasyfikowane jako NOL pomiędzy 2 a 11 grudnia 1983 r., doszło również do zagadkowej śmierci ptaków. Oto jak opisuje to zdarzenie mieszkanka Radziejowa, pani Maria M.: „… 28 grudnia byłam zajęta w gospodarstwie, właśnie zmierzałam do mieszkania – kiedy ni z tego, niż z owego spadła mi na głowę kawka. Ptak był jeszcze żywy ale niezdolny do lotu. Nie wyglądał na zranionego. Pomyślałam, że żerujące gdzieś w obejściu kawki dostały się w jakieś tarapaty, może przytrzasnęły którąś drzwi stodoły albo coś w tym rodzaju…Był silny wiatr, przypadek taki wydawał mi się prawdopodobny. Zawołałam męża. Myślę, że chcę coś zrobić, aby ptaka ratować. Ale zanim mąż przyszedł, ptak chyba już nie żył…”


I kolejna relacja dotycząca tego przypadku. Opowiada pan Józef M., mieszkaniec Starego Radziejowa: „… Byliśmy zajęci w gospodarstwie, około godz. 12.30 wyjeżdżałem ciągnikiem z podwórka na przebiegającą obok domu szosę. Nagle zobaczyłem, że na moje pole pada gawron, jakby postrzelony. Widziałem, że kołują nad nim inne ptaki jak zwykle wtedy, kiedy jednemu się coś stanie. Spojrzałem na drogę przed sobą i zobaczyłem jak leżą tam trzy martwe ptaki….W powietrzu kołowało olbrzymie stado. Ptaki nadlatywały ze wszystkich stron i nagle jakby ulegając jakiemuś porażeniu zaczynały bezwładnie bić skrzydłami, „fajtać”, jak to mówią myśliwi i padać. Tam, na ziemi jeszcze trzepotały się przez chwilę i stawały się martwe. W sumie, w krótkim czasie na polu było około 100 do 150 martwych gawronów i kawek, ale były też i szare wrony. Wyglądało to dziwnie – mam na myśli ten moment, kiedy lot ptaka się załamywał – zupełnie jakby uderzał w jakąś niewidzialną ścianę i to gdzieś na wysokości czterdziestu metrów. Dolatywał tam zupełnie normalnie i nagle, jakby porażony, padał. Wszystko odbywało się w kwadracie 300 na 300 metrów. W innym miejscu niczego takiego nie było,. Ptaki przelatywały normalnie. I jeszcze jedno. Nad obszarem tym, dołem przelatywały ptaki mniejsze, chyba wróble, także z nimi się nic nie działo. Przelatywały zupełnie normalnie.”


Badania wykonane przez fachowców z posterunku energetycznego wykluczyły porażenie ptaków od linii elektrycznej 15 kV, która biegnie przez pole, zaś oficjalna wersja rejonowego zakładu weterynarii mówi o tym, że przyczyną padnięcia ptaków było zatrucie środkami chemicznymi używanymi do ochrony roślin. Szkoda tylko, że zakład weterynarii nie potrafił ustalić dlaczego zjawisko miało miejsce tylko na obszarze kwadratu 300 na 300 metrów i trwało tylko dwa dni. W pierwszym dniu padło ok. 100-150 ptaków, w drugim – już tylko pojedyncze sztuki, po czym wszystko wróciło do normy [11].





6. Magnetyczna układanka ?


Przypuszczam, że jest dostateczny moment aby przystąpić do układania tej „magnetycznej układanki” i sądzę, że uważny Czytelnik podzieli moje zdanie. Mam jednocześnie nadzieję, że nikt nie zrozumie tego, jakoby moim celem było twierdzenie, że wszystkie obserwowane obiekty zaliczane do NOL, to zorze polarne! To, że proponuję wytłumaczenie pewnej części zjawisk UFO, które mogą być udziałem anomalii pola magnetycznego, to przecież tylko hipoteza i przypuszczenie.


Nie mogę jednak pominąć pewnych charakterystycznych cech wspólnych, które raportują obserwatorzy nieznanych zjawisk lub NOL, i tych, które maja miejsce przy wspomnianych wyżej relacjach pomiędzy Słońcem, Ziemią i magnetosferą. Fluktuacja ziemskiego pola magnetycznego zależy od aktywności Słońca, głównie od oddziaływania wiatru słonecznego na magnetosferę i nikt chyba nie zamierza podważyć tej nieustającej korelacji jaka istnieje na drodze Słońce – Ziemia. Od początku bieżącego stulecia średnia aktywność Słońca wzrasta. Nie można jednak w sposób rozstrzygający stwierdzić, czy i jaki ma to wpływ na obecny klimat Ziemi i inne zjawiska dlatego też ta hipoteza sugerująca wyjaśnienie niektórych obserwowanych zjawisk – także nie jest rozstrzygająca.


W 1998 r. Słońce weszło w początek nowego cyklu i w styczniu 2000 r. osiągnęło poziom bliski maksymalnej aktywności. Wyrzucane strumienie wysokoenergetycznych naładowanych cząstek (z prędkościami dochodzącymi do 60% prędkości światła) mogą docierać do Ziemi i oddziaływać z jej magnetosferą. Poruszając się w polu magnetycznym, cząstki te emitują tzw. promieniowanie synchrotronowe o falach długości od milimetra do kilku metrów.[7]. Natężenie tego promieniowania zależy od energii cząstek i natężenia pola magnetycznego. Dodam jeszcze, że cząstki te poruszają się w polu magnetycznym po trajektoriach kołowych. Być może stanowi to część tej magnetycznej układanki, którą zakończy już sam Czytelnik posługując się własną wyobraźnią i logicznymi skojarzeniami. Można w nie włączyć także kalendarium aktywności Słońca.


Do magnetycznej układanki może trzeba także dodać istnienie tzw. stref geopatycznych, które wg niektórych hipotez są miejscem promieniowania, które charakteryzuje mała moc lecz stosunkowo duża szkodliwość. Powszechność naturalnych pierwiastków promieniotwórczych sprawia, że wszystkie skały budujące skorupę ziemską zawierają pewne ich ilości, a co za tym idzie, w każdym miejscu kuli ziemskiej oddziałuje na nas promieniowanie mające różne skutki i wpływ na zdrowie i życie ludzkie, roślin i zwierząt. Występowanie różnych anomalii związane jest także ze złożami minerałów magnetycznych, Może więc należałoby zastanowić się nad tym, co skrywa ziemia w niektórych miejscowościach, których nazw nie chcę wymieniać ze względu na ich turystyczną atrakcyjność.


Nie sposób się oprzeć refleksji z jak wielorakimi tematami musi się zmierzyć ufologia aby wyłonić z tej ogromnej ilości informacji coś, co może być przejawem Kontaktu. Póki co, trzeba sobie zdawać sprawę z tego jak małą cząstką Wszechświata jesteśmy. Od zawsze bierzemy udział nie tylko w tym magnetycznym spektaklu bo na dodatek, oprócz ruchów planet w obrębie Układu Słonecznego, pędzimy wraz z nim z prędkością około 300 km/sek. wokół centrum naszej Galaktyki, która cała w dodatku z prędkością około 400 km/sek. przemierza kosmiczną przestrzeń kierując się w głąb Wszechświata i oby tylko Człowiek sam nie zniszczył własnego pojazdu jakim jest Ziemia w trakcie tej kosmicznej podróży…



Zygfryd ŚWIERKOWSKI (grudzień 2005)





Żródła:




[1] – Elektryczność i magnetyzm – Jan Gaj, Uniwersytet Warszawski, 2000

[2] – Wprost online – wrzesień 2005.






[8] – Goście z Kosmosu – Lucjan Znicz – t.3.

[9] – UFO nad Polską – K.Piechota-B.Rzepecki, 1996, Agencja Nolpress Białystok

[10] – Świat Nauki 5/2005

[11]- Ekspres Reporterów, KAW, 1984

[12] – materiały własne autora.

Podziel się wiadomością: