Symbolika piktogramów


Pustynny piktogram


We wrześniu 1990 roku media obiegła informacja o odkryciu na pustyni Alvord ogromnego znaku, który przez niektórych został określony jako „pustynny piktogram”. Odkrył go pilot Powietrznej Gwardii Narodowej w czasie przelotu nad południowo-wschodnim Oregonem. Był to ogromny, perfekcyjnie wykonany geometryczny znak, który znajdował się na wysuszonym dnie jeziora. Wkrótce w telewizji i w prasie pojawiły się niezwykłe zdjęcia pustynnego piktogramu zrobione z pokładu samolotu. Eksperci zidentyfikowali znak jako Sri Yantrę – symbol matki natury czczonej w Indiach. Znak miał ok. 400 metrów średnicy, a jego analiza wykazała brak śladów opon i wszelkich innych znaków zostawionych przez człowieka. Część badaczy uznała więc, że twórcą znaku musieli być przybysze z kosmosu.









Zdjęcie po lewej przedstawia Sri Yantrę i pochodzi ze strony http://web.fm/twiki-bin/view/Hiaz/, a zdjęcie po prawej przedstawia Billa Witherspoona i pochodzi ze strony http://www.artheals.org


Jakiś czas później do wykonania Sri Yantry przyznał się jednak artysta Bill Witherspoon. Twierdził, że wykonał znak ze swoimi przyjaciółmi, posługując się ręcznym pługiem. Oświadczenie to spotkało się z niedowierzaniem. Zwolennicy kosmicznego pochodzenia Sri Yantry powoływali się na twierdzenie eksperta, który oświadczył, że wykonanie tego znaku wymagałoby zaawansowanego sprzętu mierniczego i kosztowałoby ok. 100 tysięcy dolarów. Dyskusja na temat wiarygodności oświadczenia Witherspoona rozgorzała więc na dobre i do dnia dzisiejszego zdania na ten temat są podzielone. Warto więc w tym momencie zapoznać się z wersją jaką przedstawił artysta.


Pustynia przyciągała Witherspoona już od młodości. Podczas spędzonych tam dni najchętniej malował chmury tworzące nad jego głową finezyjne kształty. W 1989 poszukując inspiracji, zdecydował się zamieszkać na pustyni w specjalnym busie. Pewnego dnia naszkicował intrygującą formę geometryczną. Zamiast stworzyć na tej bazie kolejny obraz, działając pod wpływem impulsu, zebrał małe kamienie i wykorzystał je do odzwierciedlenia naszkicowanego wzoru na terenie swojego obozowiska. Whiterspoon czuł, że wewnątrz znaku działała specyficzna energia. Szczególne jej nasilenie wyczuwał w samym środku, więc punkt ten wybrał jako miejsce codziennej medytacji.


Stworzony z kamieni znak zaczął wkrótce przyciągać zwierzęta. Popołudniami przy drzwiach jego obozu spały lisy. Wkrótce pojawiły się także sowy, króliki i antylopy. Bill zastanawiał się na ile to niezwykłe zachowanie zwierząt było spowodowane znakiem z kamieni, a na ile obecnością ludzkiej świadomości w jego środku (wzmocnioną przez medytację). Trudno jednoznacznie ocenić co było powodem i czy nie był to jedynie przypadek, ale w prywatnym odczuciu artysty magia zadziałała .


Rok później Witherspoon wraz ze swoim synem i grupą przyjaciół przybyli na miejsce, które było wysuszonym dnem jeziora. Celem było utworzenie Sri Yantry – znaku, który służy wielu hindusom jako „instrument” do medytacji i jest dla nich wyrazem najgłębszych praw i sił boskiej matki natury. Grupa twórców każdego dnia wyruszała pieszo z miejsca swojego obozowiska na wysuszone dno jeziora. Zamiast używać kosztownych przyrządów mierniczych posługiwała się prostymi narzędziami – tyczkami i chorągiewkami, wspomagając się także lornetką. Korzystała również z zasad starożytnej geometrii oraz wykorzystywała cień rzucany przez słońce. Wzór został wyryty w ziemi przy użyciu pługa ciągniętego przez trzy osoby, podczas gdy czwarta zajmowała się jego sterowaniem.


Gdy tylko wzór został ukończony, na południowym niebie zebrały się deszczowe chmury. Ulewa, która przeszła miała lokalny zasięg – skupiła się w dolinie, w której powstał znak, wzbudzając zazdrosne komentarze właścicieli pobliskich rancz, którzy również czekali na deszcz. Intensywne opady rozpuściły ślady stóp i spowodowały, że wyryty w ziemi znak przedstawiał się nad wyraz imponująco. Bill chciał, aby jego dzieło pozostałe anonimowe. Jednak po odkryciu spektakularnego znaku, Sri Yantra stała się obiektem przeróżnych spekulacji. Najpopularniejsza teoria zakładała, że jej autorem musieli być kosmici. Witherspoon po gruntownych przemyśleniach zdecydował się przeciąć te spekulacje i przyznał się do autorstwa oraz opisał sposób wykonania tego znaku.


W wyniku wiejących wiatrów i ulewnych deszczów, które od czasu do czasu nawiedzały tamte okolice Sri Yantra znikła z powierzchni wysuszonego dna jeziora w 1993 roku. W międzyczasie Witherspoon wykonał jednak kolejny – dwukrotnie większy wzór, nawiązujący do motywów obecnych w kulturze wedyjskiej i rdzennych mieszkańców Ameryki. Tym razem wzór powstał na prywatnym terenie i podobno przyczynił się w następnych latach do wyjątkowego urodzaju. Witherspoon wierzył, że Sri Yantra jest formą hołdu oddanego Ziemi, która, gdy tylko przestanie być traktowano przedmiotowo i bezmyślnie eksploatowana (charakterystyczne dla dzisiejszych czasów), potrafi lepiej służyć człowiekowi i tworzyć z nim idealną harmonię..



Reakcja badaczy na oświadczenie Whiterspoona


Przedstawiona historia ma 2 ciekawe aspekty. Pierwszym z nich jest reakcja części środowiska związanego z badaniem „nieznanego”. Przede wszystkim bardzo szybko znak na pustyni został uznany za dowód na działalność kosmitów na Ziemi – niektórzy porównywali go do rysunków na płaskowyżu Nazca. Taka reakcja uświadamia naszą niewiarę w zdolności twórcze człowieka. Tymczasem okazuje się, że człowiek jest zdolny do działań z pozoru irracjonalnych (tworzenie skomplikowanych znaków na pustyni) i niezwykłych.


Drugi aspekt tej historii uświadamia nam jak powierzchowne jest nasze traktowanie „nieznanego”. Dyskusja o znaku na pustyni dotyczyła niemal wyłącznie jego autorstwa. Oczywiście takie pytanie jest naturalne, ale jeśli ograniczamy się wyłącznie do niego, to tracimy z pola widzenia całą resztę. Być może rozumowanie typu „zjawisko jest warte poznania tylko wtedy kiedy ma nadprzyrodzone autorstwo” jest błędem. To trochę tak jakby lekceważyć interesujące raporty o anomaliach świetlnych tylko dlatego, że towarzyszyły piktogramom wykonanym przez człowieka. A może to właśnie twórczość nietypowych artystów przyciąga lub sama tworzy nieznane nauce fenomeny ? Może niektórzy cropmakerzy (tworzący zaawansowane wzory blisko tzw. „miejsc mocy” i inspirujący się zasadami świętej geometrii) tworzą znaki o większym oddziaływaniu niż tzw. „oryginalny fenomen” (zdaniem niektórych badaczy – kryjący się tylko za prostymi kształtami) ? Takie pytania można mnożyć bez końca. Z pewnością całe zjawisko kręgów zbożowych jest mieszanką ludzkiej aktywności (cropmakerzy), wierzeń i oczekiwań (entuzjaści piktogramów), natury (zboże) i „nieznanego” (obserwowane kule świetlne), a wszystkie te elementy połączone są przez wzajemną interakcję. Tak naprawdę trudno już powiedzieć co jest przyczyną a co skutkiem i gdzie leży granica między racjonalną rzeczywistością a „nieznanym”.



Znaczenie Sri Yantry


Wracając do pustynnej Sri Yantry – spory o jej autorstwo trwają do dziś. Pomimo, że większość ludzi przyjmuje za prawdziwą wersję Witherspoona, to są i tacy, którzy wciąż odnajdują argumenty za jej kosmicznym pochodzeniem. Redukując całą historię jedynie to kwestii autorstwa, pomijamy wszystkie inne ciekawe aspekty sprawy. Przede wszystkim dla Witherspoona (jeśli odrzucimy spiskową teorię dziejów) jego pustynne doświadczenia były czymś niezwykłym, na pograniczu magii. Gdy wykonał swój pierwszy znak z kamieni (poprzedzający Sri Yantrę), miejsce to stało się magnesem dla okolicznych zwierząt. Kwestia tego, czy stała za tym faktyczna przyczyna, czy był to jedynie przypadek, jest niemożliwa do rozstrzygnięcia z naukowego punktu widzenia (chociażby dlatego, że nauka potrzebuje wielokrotnych doświadczeń w celu potwierdzenia hipotezy). Tak naprawdę dla Witherspoona nie miało to chyba znaczenia. Medytując wewnątrz znaku i obserwując nadchodzące zwierzęta doświadczał wyjątkowego kontaktu z naturą, o którym współcześni ludzie w większości już zapomnieli.


Warto również zwrócić uwagę na sam znak. Sri Yantra ma korzenie w literaturze wedyjskiej i jest używana jako „instrument” do medytacji, głównie przez osoby należące do tantrycznej tradycji hinduizmu. Sri Yantra składa się z 9 równoramiennych trójkątów, które nakładając się na siebie tworzą 43 mniejsze trójkąciki. Pięć trójkątów jest skierowanych do dołu i reprezentuje żeńską energię (Sakti), a cztery są skierowane do góry i reprezentują męski aspekt mądrości (Siva). Centralny punkt zwany „bindu” reprezentuje oryginalne zjednoczenie aspektu męskiego i żeńskiego przed aktem stworzenia. Istnieją dwa rodzaje medytacji w oparciu o Sri Yantrę. Pierwsza jest nazywana „zewnętrzną”. Rozpoczyna się od kontemplacji „bindu”, a następnie kierowana jest na obejmowanie świadomością kolejnych obszarów w kierunku zewnętrznym. Ten rodzaj medytacji oparty jest na wizji rozwoju wszechświata – od wszechwiecznego punktu jedności reprezentowanego przez „bindu” do coraz bardziej złożonych aspektów rzeczywistości, reprezentowanych w symbolu przez coraz bardziej złożone kształty. Medytacja wewnętrzna zwana jest procesem destrukcji i reprezentuje odwrotną kolejność, odnosi się do „rozpuszczania” materialnego świata. Według wschodnich mistrzów duchowych wytrwałe ćwiczenia prowadzą do tego, że osoba medytująca i obiekt medytacji stają się jednym, nawet „bindu” (obrazujący centrum kosmosu) rozpływa się i zaciera się związek między świadomością, symbolem i kosmosem.









Różne prezentacje Sri Yantry. Rysunek po lewej pochodzi ze strony http://alumni.cse.ucsc.edu/~mikel/ ,a po prawej ze strony http://www.sonic.net



Charakterystyczną cechą Sri Yantry jest to, że w największym trójkącie kąt podstawy wynosi ok. 52 stopni. Przywodzi to na myśl Wielką Piramidę w Gizie, której kąt pochylenia ścian bocznych do podłoża wynosi 51,5 stopnia. Niektórzy twierdzą, że Sri Yantra emituje większą energię niż piramida, ale warunkiem tego jest jej dokładne wykreślenie, co nie jest prostą sprawą. Istnieje co prawda kilka stosunkowo nieskomplikowanych metod, aby to uczynić, ale są one obarczone błędami. Podobno nasi przodkowie potrafili ją rysować z wyjątkową precyzją.


Ciekawostką jest, że w kształcie największego trójkąta Sri Yantry zapisana jest liczba phi – tak zwana „złota proporcja”, która w przybliżeniu wynosi 1,618. Ta liczba posiada pewne intrygujące matematyczne właściwości, z których najistotniejszą jest ta, że stosunek kolejnych liczb w ciągu Fibonacciego jest coraz bardziej z nią zbieżny. „Złota proporcja” jest wszechobecna – można ją odnaleźć w budowie ludzkiego ciała, układzie liści roślin, a także w architekturze – np. w greckim Partenonie (wątek ten można odnaleźć m.in. w „Kodzie Loenarda Da Vinci”). Zakodowanie tej liczby w wedyjskim znaku świadczy, zdaniem niektórych, o odwzorowaniu w nim boskich praw natury.


Jak więc widać interesujące jest nie tylko autorstwo znaków, ale i one same. Zdaniem niektórych warto się skupić również na geometrii piktogramów. Nie musi to wcale oznaczać żmudnych matematycznych badań. Geometryczne znaki zachwycają swoim pięknem nawet wtedy, gdy odbieramy je w sposób intuicyjny i wcale nie muszą to być skomplikowane wzory. Grupa osób z Anglii (które praktykują bezpośrednie, intuicyjne doświadczanie kręgów zbożowych) zapewniała mnie, że prosty, poprawnie wykreślony okrąg (np. taki jak tegoroczny w Wylatowie) również może być źródłem subtelnej energii. Przecież podobne kształty mają kamienne kręgi wybudowane przez naszych przodków. Oczywiście trudno tu mówić o energii w sensie obiektywnym. Nauka nie potwierdza przecież istnienia tzw. „energii kształtów”. Czy ona faktycznie istnieje czy jest to tylko efekt autosugestii – trudno jednoznacznie ocenić. Podobnie zresztą jak to – czy działa sama z siebie czy tworzy ją człowiek przez świadome skupienie na danym kształcie. Osobom, które taką energią odczuwają w zupełności wystarczy jednak subiektywne doświadczenie.



Porównanie kręgów zbożowych do mandali


Kręgi zbożowe są często porównywane do mandali – można nawet powiedzieć, że piktogramy to mandale w zbożu. I jedne i drugie powstają na planie koła. Mandale, pomimo że ich autorem jest człowiek, dla wielu ludzi mają bardzo istotne znaczenie. Warto poznać ich symbolikę, chociażby ze względu na ich podobieństwo z piktogramami. Richard Waterstoone w książce ‘Indie’ pisze tak :


„Mandale to diagramy reprezentujące wszechświat. W hinduskiej i buddyjskiej tradycji pełnią funkcję środków pomagających w medytacji i będących częścią świętych czynności rytualnych. Mandale są malowane na papierze lub tkaninie, tworzone z drewna czy brązu, rysowane na ziemi kolorowymi proszkami lub układane z nitek (i w zasadzie można by dodać – wygniatane w zbożu – mój przyp.) W centrum mandali znajduje się punkt (bindu) oznaczający górę Meru (mityczną górę w środku wszechświata) w kierunku której osoba medytująca „podróżuje” na swojej drodze do oświecenia. W filozofii hinduskiej kosmiczna przestrzeń podzielona jest siecią linii obdarzonych mocą, które biegną z północy na południe i z zachodu na wschód, przenikając wszechświat boską energią. W mandalach obrazują to przecinające się trójkąty i kwadraty, a punkty przecięcia uważa się za obdarzone szczególną energią (…) „Święta przestrzeń wewnątrz mandali symbolizuje mikrokosmos we wszechświecie. Okrążając tą przestrzeń adept zmierza do przejęcia zawartej tam mocy (sakti) bogów. Mandala reprezentuje również wewnętrzną przestrzeń świadomości, dzięki czemu indywidualność medytującego może się połączyć z kosmosem. Zaawansowani jogini koncentrują się na mandali do momentu, gdy staną się zdolni do uwewnętrznienia jej (widzenia w sobie). Jeżeli już to osiągną, są w stanie wizualizować mandalę w swoim umyśle i wnikać w kosmos, który ona reprezentuje”


Myślę, że warto popatrzyć na piktogramy przez pryzmat symboliki i zastosowania mandali. Być może komuś nasuną się jakieś skojarzenia…
W kolejnym fragmencie swojej książki Richard Waterstoone wspomina o fascynacji mandalami słynnego psychiatry i psychologa Junga :


„Jung obszernie pisał o mandalach, opublikował też kilka prac na temat wzorów przypominających mandale, pojawiających się w snach i odruchowych rysunkach jego pacjentów. Zainteresowania Junga zawiodły go do Indii, gdzie zobaczył tantryczne praktyki rozpływania się i reintegracji „ja” w procesie podobnym do jego własnej teorii „indywidudalizacji”, w której indywidualna świadomość łączy się z mityczną zawartością „kolektywnej podświadomości”.


I faktycznie mandale są wykorzystywane również w terapii. W Ośrodku Twórczych Działań „Mandala” prowadzonym przez Janusza Olenderka uczestnicy warsztatów rysują mandale, które zdaniem terapeutów stanowią na poziomie symboliczno-metaforycznym obraz własnego „ja” (w tym wewnętrznych problemów).









zdjęcia pochodzą ze strony http://www.mandala.beskidy.pl/



W poszukiwaniu ulotnego „nieznanego”


Jak więc widać tajemnica piktogramów tkwi nie tylko w ich domniemanym nadnaturalnym autorstwie, ale również w samych znakach. Oczywiście piktogramy trzeba badać naukowo, bo tylko takie podejście może być źródłem obiektywnej wiedzy dla wszystkich. Warto jednak także podziwiać ich geometrię (pod tym względem królują angielskie piktogramy) bądź doświadczać na miejscu ich energii (jeśli ktoś daje wiarę, że takowa istnieje). Ludzie odwiedzający miejsca, w których pojawiają się piktogramy, są czasami świadkami niezwykłych anomalii świetlnych. Niektórzy podejrzewają nawet, że między tajemniczymi kulami światła a ludźmi dochodzi do interakcji. Ta część zjawisk jest dla bezpośrednich świadków niezwykłym, indywidualnym doświadczeniem. Są to jednak najczęściej przeżycia subiektywne, często niezrozumiałe – dlatego trudno na ich podstawie budować sensowne teorie i przedstawiać je innym jako obiektywną prawdę.


Przykładem trudności w obiektywnej ocenie nadnaturalnych zjawisk może być historia, którą przytacza T.R. Dutton. Przydarzyła się ona w trakcie operacji „Blackbird” – nieudanej próby monitoringu angielskich pól. Dutton opisuje relację jednej z osób, która zaangażowała się w obserwację pól. Świadek zdarzenia przebywał na pagórku tuż nad obozem. O godzinie 2 w nocy usłyszał szum o niskiej częstotliwości, który zdawał się emanować z nieba. Niewidzialne źródło dźwięku wydawało się przemieszczać, a jego poziom stale wzrastał. W pewnym momencie natężenie dźwięku było tak wysokie, że stał się on trudny do zniesienia. Kiedy świadek zdarzenia zaczynał wpadać w panikę, źródło dźwięku zaczęło się oddalać, aż wkrótce hałas przestał być słyszalny. Autor relacji czym prędzej zbiegł z górki do obozowiska, krzycząc do obecnych tam osób „czym był ten dźwięk ?” Ku jego totalnemu zaskoczeniu usłyszał w odpowiedzi : „jaki dźwięk ?”. Okazało się, że nikt nic nie słyszał…

Podobne przypadki rozbieżności w obserwacjach dotyczą czasami także anomalii świetlnych. Dla sceptyków jest to dowodem, że takie anomalie są jedynie dziełem autosugestii, czym jednak trudno tłumaczyć zbiorowe obserwacje. Osoby, które tego doświadczyły tłumaczą to inaczej. Jedna z nich przyrównuje świat do dwuwarstwowego obrazu (przy czym każda warstwa rządzi się swoimi odmiennymi prawami). Obrazem głównym jest tzw. „twarda” rzeczywistość – czyli to, czego wszyscy obiektywnie doświadczamy, co nauka opisuje przy pomocy niezmiennych praw, co jest mierzalne i przewidywalne. Drugi obraz (nakładany na ten pierwszy) jest na ogół pusty, ale czasami pojawiają się na nim pewne rzeczy (zjawiska, obiekty), które są w stanie przez krótką chwilę wejść w interakcję z „twardą rzeczywistością”. Tak niespodziewanie jak się pojawiają, tak i znikają. Dodatkowym problemem w ich „utrwaleniu” jest fakt, że nie przynależą do tej „codziennej” rzeczywistości i nie muszą się zachowywać zgodnie ze znanymi nam prawami Ten drugi obraz może być chwilowym punktem stycznym z innym wszechświatem albo innym aspektem naszej rzeczywistości. Oczywiście powyższe rozważania to jedynie wytwór ludzkiej wyobraźni, bo przecież wciąż zbyt mało wiemy o sobie samych i nawet o tej obiektywnie doświadczanej rzeczywistości, by móc stawiać jakieś sensowne hipotezy o naturze „nieznanego”.



Bogusław LEBEK





Podziel się wiadomością: