Głos z Augustowa

W ostatnim czasie codziennie serwisy informacyje rozpoczynały się od wieści z Doliny Rospudy. Czas by i serwis wylatowo.pl zabrał głos w tej sprawie.


Nie będzie to jednak głos nawołujący do protestów przeciwko budowie obwodnicy Augustowa. Nie będzie to także głos wspierający bojowników o środowisko (bo ekolog, to naukowiec badający zależności międzygatunkowe, a takowi nie koczują w Augustowskim lesie).


Będzie to głos osoby, być może, najlepiej zorientowanej w temacie. Głos osoby, której bliskie jest dobro środowiska naturalnego, ale także dobro mieszkańców Augustowa. Przytoczone argumenty dadzą pogląd kto ma rację w powstałym (i reklamowanym głośno przez media) sporze.

Przytaczamy poniżej list kierowany do redakcji Tygodnika „ANGORA” przez autora popularnych przewodników turystycznych po Suwalszczyźnie, p. Wojciecha Batury.




Wydawało mi się, że po sławnych (ale tylko w regionie) wpadkach pożal się Boże ekologów, kiedy okazało się, że tak eksponowany argument w postaci głuszca znalazł się piętnaście kilometrów w głębi puszczy od miejsca, w którym rzekomo miał przebywać, kiedy okazało się, że gniazdo orlika nie znajduje się 50 m od obwodnicy, a 5000 m, o Dolinie Rospudy powinno medialnie ucichnąć i należałoby pozwolić na realizację jedynego sensownego wariantu budowy obwodnicy Augustowa. Tymczasem jest odwrotnie, krzyk się nasila. Publika znowu ekscytuje się tytułem „Wyrok na Rospudę”(ANGORA nr 7).


Szanowni Panowie Pseudoekolodzy, bo tak trzeba nazywać ludzi podwiązujących zielone wstążeczki i naśladujących zachodnioeuropejskich „Zielonych” – wyrok na Rospudę jeszcze nie zapadł, jeszcze jest możliwość ratowania Doliny. Ale nie przez wstrzymywanie inwestycji drogowych, których znaczenie, jak stwierdzili specjaliści z tytułami naukowymi, dla kondycji torfowiska będzie minimalne. Wyrok zapadnie, gdy nie znajdą się szybko środki na budowę kanalizacji i oczyszczalni ścieków płynących ze wsi, które nadmiernie użyźniają wody Rospudy. Gdy nie znajdą się środki na stworzenie nowoczesnej bazy turystycznej. Gdy nie zostaną usunięte z nabrzeży śmietniska z materiałami toksycznymi. Gdy się nie zapanuje nad dziką turystyką. I tym powinni Państwo się przejmować.


Czytam o pierwotnych torfowiskach niskich, jedynych w Europie, na których nie było ingerencji człowieka i… bierze mnie kurwica. Redaktor(marny) nawet nie zadał sobie trudu, aby zajrzeć do przewodników turystycznych. ?ąki nadrospudzkie były eksploatowane już w połowie XV wieku, bez przerwy, do dnia dzisiejszego. Trudność ustanowienia rezerwatu polegała m.in. na tym, że łąki nadrospudzkie podzielone zostały na wąskie pasy należące do zbyt wielu właścicieli, więc był kłopot z wykupem. Las stał się już dawno lasem gospodarczym, z którego stale pozyskuje się drewno. W miejscu, gdzie pójdzie przeprawa, na tzw. Binduszce, w wiekach XVII i XVIII stał folwark zarządzającego Puszczą Pacowską. Obok były pola uprawne. Niedaleko pozyskiwano smołę i dziegieć na tzw. Piecku. Byłem przy wytyczonym pasie przyszłej obwodówki. Zdecydowaną większość drzewostanu stanowi drągowina. Gdzie panowie Medek i Wajrak dostrzegli stuletnie sosny? Zresztą, sto lat to dla sosny wiek rębny. Przez trzy wieki na dzisiejszym Młynisku działał pacowski młyn, zmieniano więc stosunki wodne. No i ta „krystaliczna” woda Rospudy – trzecia klasa czystości.


150 tysięcy ludzi zostało zrobionych przez organizatorów hucpy w konia. Ale czy mogą się do tego przyznać? Więc brną w dalsze szaleństwo, maksymalnie oddalając perspektywę zyskania przez mieszkańców Augustowa normalnego życia. Dotarli do prezydenta, rzecznika praw obywatelskich (nie wiem, chyba obowiązkiem tego pana jest dbać o człowieka rozjeżdżanego tirami), znaczących polityków, artystów (którzy nigdy nad Rospudą nie byli), nawet do eksponowanych przedstawicieli Komisji Europejskiej, cały czas manipulując faktami i kłamiąc w żywe oczy, stosując techniki, jakże wypróbowane w systemach totalitarnych – gdy się powtarza to samo kłamstwo, to ludzie uwierzą, i rzeczywiście tak jest. Dla przeciwników mają knebel, bo w żadnym opiniotwórczym medium nie ukazały się sprostowania pisane przez ministra, wojewodę, burmistrza czy społeczny komitet wspierania inwestycji. Jeżeli jest cytowany minister, to od razu z odpowiednim komentarzem. Jakbym czytał Życie Warszawy” i „Trybunę Ludu” w marcu 1968 roku. Wtedy tak traktowano studentów. Dla przeciwstawiających się manipulacjom pozostają takie tytuły, jak „Kurier Poranny”, „Nasz Dziennik”. Ostatnio doszlusowała „Gazeta Współczesna”. W „Angorze” ukazała się kilka miesięcy temu, na szczęście (chwała redakcji za to), moja polemika. To już było coś, do kilkudziesięciu, może kilkuset osób dotarła. Nawet dwie z nich napisały listy popierające.


Cały czas pseudoekolodzy podpierają się kruczkami prawnymi, utrudniając rozpoczęcie inwestycji. Ta obstrukcja ma swoje ofiary. To ludzie, którzy corocznie giną w mieście i wsiach, przez które przechodzi międzynarodowa trasa tranzytowa. Czy mniemany ekolog przejmuje się losem zwykłego człowieka? Nie. Przyrodą także nie. Bo gdyby o przyrodę chodziło, toby otoczył opieką torfowisko Kobyla Biel nad jeziorem Białym, tuż za opłotkami Augustowa, leżące jakieś 200 m odobecnej trasy tirów. Rośnie na nim więcej gatunków storczyków niż w całej Dolinie Rospudy. Miłośnicy przyrody zjawiają się na nim tylko po to, aby wykopywać cebulki obuwika pospolitego.


Ale, ale, powiedzą Państwo, jest cudowne wyjście – przez Chodorki, które panowie Medek i Wajrak reklamują po raz kolejny. Nie piszą jednak, że ta rewelacyjna trasa przechodzi przez Rospudę w najbardziej malowniczym miejscu (to właśnie z tego miejsca najwięcej zdjęć zamieściła „Gazeta Wyborcza”), niedaleko od ruin Pałacu Paca, gdzie znalazły ostoję nietoperze. Że na wschód od niej jest niezwykły kanion rzeki Głębokiej, a nieco dalej – 4 km – sławne Święte Miejsce, gdzie niedaleko uwił swoje gniazdo orlik krzykliwy. „Ekolog”, który zaleca rozwiązanie, by przerzucić most powyżej stanowisk z najcenniejszymi zbiorowiskami roślinnymi, dopuszcza, że pójdą na nie odpady, opary benzynowe i oleje z tysięcy samochodów, jest grabarzem przyrody. Już nie piszę o tym, że sam wykup ziemi od trzystu właścicieli to przedsięwzięcie zakrojone na lata.


Jak to jest, że najbardziej właściwy stosunek do sprawy mają drogowcy, którzy pomyśleli, aby przeprawa przebiegła poniżej stanowisk miodokwiatu krzyżowego, unikatowego gatunku storczyka? Pomyśleli także, żeby ułatwić migracje zwierzętom wzdłuż rzeki i wpadli na pomysł estakady. Śmiało mogę postawić pytanie: kto tu rzeczywiście dba o interes przyrody, a kto jest tylko zwykłym samozwańcem?


Oczywiście, można mnożyć zarzuty i wątpliwości w stosunku do całej akcji rzekomo w obronie Rospudy. Przecież wiem, że nie chodzi o prawdę, bo dawno została wyrzucona w kąt. Więc o co chodzi? Kto się utuczy na niedoli mieszkańców Augustowa?


WOJCIECH BATURA
autor przewodników turystycznych
po południowej Suwalszczyźnie


Źródło: Tygodnik ANGORA

Podziel się wiadomością: