Piktogramy wylatowskie dziełem grupy studentów?

Kilka miesięcy temu tzw. „grupa bydgoska” przyznała się oficjalnie do autorstwa kilku polskich piktogramów, w Strzyżawie (niedaleko bydgoskiego Fordonu), w Mąkowarsku, Trzeciewcu i Łabiszynie.

Wtedy nie było zaskoczenia, gdyż agroglify te od początku wzbudzały podejrzenia. Tym razem jednak może być spore zaskoczenie, gdyż do autorstwa większości agroglifów z Wylatowa przyznaje się grupa studentów Politechniki Poznańskiej.

 

Dokładniej trzeba doprecyzować, że chodzi o grupę ówczesnych studentów Politechniki, którzy obecnie są jej absolwentami. Jeden z członków grupy dopiero niedawno rozpoczął tam studia.
Autorzy twierdzący, że wykonali wylatowskie agroglify pochodzą z okolicy: spod Wylatowa, z Trzemeszna oraz z Mogilna. W ten sposób tłumaczą lokalizację tworzenia agroglifów. Po pierwsze wynikało to ze znajomości terenu, po drugie z  chęci wypromowania regionu, w końcu po trzecie z bliskości drogi krajowej, a więc potencjalnego źródła zainteresowania ich dziełem. Później już tworzenie wzorów na polu miało wchodzić w nałóg silniejszy od ryzyka złapania podczas niszczenia zbóż.


Na pomysł promocji regionu w ten właśnie sposób wpadli oglądając w stacji Discovery słynny już program z udziałem Doug`a i Dave`a, którzy jako pierwsi przyznali się do wykonywania piktogramów w Wielkiej Brytanii.









 

Cropmakerzy podczas ćwiczeń

 
Studenci w prosty sposób opisują technikę wykonywania agroglifów- przysłowiowe już deska i sznurek. Technikę opanowali jednak do perfekcji. Opisują, że cały sekret tkwi w umiejętnym układaniu stopy oraz przykładaniu deski w wyćwiczonym miejscu. W ten sposób można podrobić wiele cech piktogramów.








Nocna akcja

Brak przyłapania na gorącym uczynku tłumaczą znajomością topografii terenu, a także znajomością zwyczajów panujących w bazie.
Jako dowód przedstawiają szkice piktogramów z kolejnymi etapami prac (jednocześnie nie potrafią wyjaśnić inspiracji do wzorów) materiały filmowe z przygotowań oraz fotografie z pracy na polu. Fotografowanie pracy miało mieć podwójne znaczenie. Jednym było dokumentowanie wydarzeń, a drugim celowe błyski lampy błyskowej w celu zmylenia ludzi obserwujących pola. Błysk flesza miał być często brany jako niezidentyfikowane obiekty.

 

Powód zaprzestania tego typu praktyk od 2007 roku jest bardzo prozaiczny, a mianowicie ukończenie studiów przez autorów. Codzienność, brak czasu, codzienna praca zmusiły twórców do zajęcia się bardziej przyziemnymi sprawami.

 

Autorzy twierdzą, ze do przyznania się zmusiło ich kilka rzeczy. Po pierwsze wspomniana już grupa bydgoska”. Twórcy wylatowskich piktogramów obawiali się, że ktoś wcześniej przyzna się do ich dzieł i odbierze im laury. Kolejnym powodem jest zwyczajna satysfakcja, będąc w ukryciu czuli się niedoceniani. Dlaczego przyznali się naszemu serwisowi? Twierdzą, że doceniają zdroworozsądkowe podejście do takich spraw, ale co ważniejsze uznali, że są to winni mieszkańcom Wylatowa. Podkreślają przy tym, że przepraszają rolników za szkody, a mieszkańców za wszelkie niedogodności, które ich spotkały w związku z piktogramami. Proszą także by nie posądzać rolników o współudział, rolnicy są tylko poszkodowanymi, a prace trwały bez wiedzy właścicieli pól. Co istotne grupa ta nie przyznaje się do autorstwa słynnego już „bałwanka”, agroglifów w Żabnie, Twierdzinie oraz do dwóch pierwszych piktogramów w 2000 roku w Wylatowie (5 kół na polu. p. Welzandt oraz duża elipsa na polu p. Welzandta). Twierdzą, że w przypadku tych pierwszych działali nieudolni naśladowcy, natomiast nie mają pomysłu na temat autorstwa pierwszych piktogramów w Wylatowie. Przyznają, że gdy oni wpadli na pomysł wygniatania zboża nie mieli pojęcia na temat istniejącyh już wtedy w Wylatowie piktogramów.

Rodzimi cropmakerzy chcą narazie pozostać anonimowi dlatego twarze zostały zakryte. 

 

Obszerniejszy materiał na ten temat zamieścimy wkrótce.





 


Przy okazji powszechnego płatania figli także i my zażartowaliśmy sobie z naszych czytelników.

 

Powyższy artykuł na temat grupy studentów Politechniki Poznańskiej, którzy przyznali się do wykonania agroglifów w Wylatowie był od początku do końca zmyślony. Jako materiał fotograficzny posłużyły nam zdjęcia z oględzin i pomiarów agroglifów w Wylatowie i Złotowie.

 

Kilku czytelników od razu zorientowało się, że to żart, ale nie zabrakło jak najbardziej poważnych uwag. Gdyby tekst ten pojawił się innego dnia mógłby zrobić sporo zamieszania. Mamy jednak nadzieję, że ngdy tekst w podobnym tonie nie będzie musiał zagościć na naszych stronach.

Podziel się wiadomością: