Jan Kubasik – przy Sądowej szklił okna i oprawiał obrazy

Mając 15 lat z Wylatowa pojechał do Gniezna i przystąpił do powstania wielkopolskiego

Pierwszy zakład szklarski założył w 1950 r. przy zbiegu Rynku i ul. Jagiełły. Po krótkim czasie kupił dom przy ul. Sądowej i tam najpierw do jednego z pokoi, a potem do przybudówki w podwórzu, przeniósł usługi szklarskie. Firmę po ojcu przejął najpierw syn Jan Michał, a potem wnuk Marcin Kasprowicz. W 1992 r. rozwój techniki wyparł usługi szklarskie z rynku – stały się nieopłacalne. Zwyciężyły plastikowe okna  i antyramy. Po 42 latach zakład przestał istnieć.

 

 
OJCIEC I BRAT DALI PRZYKŁAD 









foto_art/[817]kubasik01_190_260.jpg
Jan Kubasik w ogrodzie koło domu przy ul. Sądowej, z żoną Ireną i dziećmi Marią i Janem w 1954 r.  
   fot. ze zbiorów rodzinnych 
               Marii Kasprowicz

Jan Kubasik urodził się 7 lipca 1904 r. w Wylatowie jako najmłodszy syn z dziewięciorga dzieci Michała i Franciszki z domu Zamiara. Jego dziadek, Franciszek Kubasik walczył przeciwko zaborcom w powstaniu 1863 r., a ojciec Michał uczył swoje dzieci mowy ojczystej, historii i patriotyzmu. Starszy brat Jana – Władysław Kubasik, który został ranny w niemieckim wojsku na froncie zachodnim I wojny światowej i w związku z tym przebywał na urlopie w Wylatowie, jak wielu jemu podobnych nie wrócił już więcej do pruskich szeregów. 27 grudnia 1918 r. wspólnie z innymi patriotami utworzył w Wylatowie Radę Ludową, z inicjatywy której rozbrojono niemieckich żandarmów z Grenschutzu, oraz przepędzono niemieckich urzędników z poczty i dworca kolejowego w pobliskim Wydartowie. 5 stycznia 1919 r. niezbyt dobrze uzbrojony, ale chętny do walki 40-osobowy oddział ochotników wylatowskich wyruszył konnymi zaprzęgami udostępnionymi przez Apolinarego Rachuja na pomoc powstańcom ze Strzelna.


MIAŁ 15 LAT


Jan Kubasik swoje dzieciństwo spędził w rodzinnej miejscowości, czyli w







foto_art/[817]kubasik02_190_323.jpg
Jan Kubasik przy swoim warsztacie przy ul. Sądowej w latach 70. w trakcie nawiercania otworu w szybie 
   fot. ze zbiorów rodzinnych
                Marii Kasprowicz

Wylatowie. Tutaj też ukończył szkołę podstawową. Była to jeszcze szkoła niemiecka. – Pamiętam jak ojciec z humorem opowiadał, że policjant na koniu przyjeżdżał po niego, on musiał trzymać się siodła i w taki sposób zaprowadzał go do szkoły – wspomina syn Jana Kubasika Jan Michał Kubasik. W wieku 15 lat widząc, jak starszy brat walczy o Polskę w 1919 r. wspólnie z jednym z kolegów stawił się w biurze werbunkowym w Gnieźnie, gdzie wciągnięto go na listę powstańczej kompanii zapasowej. Jan Kubasik dostał mundur i umieszczono go w koszarach piechoty. Dowódcą kompanii był por. Lange, a jej szefem sierż. Ratajczak. Przez pewien czas Kubasik pełnił tylko służbę wartowniczą na dworcu PKP w Gnieźnie. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ powstańczy front wymagał wciąż nowych uzupełnień.


TRAFIŁ DO KCYNI


Już w lutym część dawnych wartowników, a wśród nich nasz bohater, skierowanych zostało do Kcyni do oddziału por. Jana Tomaszewskiego. W zaciekłej bitwie między Paterkiem i Szubinem przeszedł pierwszy chrzest bojowy, ale szczęśliwie uniknął śmierci. Po zawarciu rozejmu Jan Kubasik znowu strzegł wyzwolonych terenów, ale tym razem wzdłuż brzegów Noteci. Później został wcielony do 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich. Jego życie po powstaniu nie układało się pomyślnie. Doznał ciężkiego poparzenia w wyniku wybuchu kotła w kuchni żołnierskiej, spowodowanego sabotażem pruskich jeńców, a wkrótce potem przeszedł tyfus.


BUDOWAŁ SZTUTOWO

 






foto_art/[817]kubasik03_190_123.jpg
W oknie mieszkania w Gryficach żona Irena i siostra Jana – Ludwika. Z boku widoczna część szyldu, który wisiał nad zakładem. 
   fot. ze zbiorów rodzinnych 
  Marii Kasprowicz
W 1939 r. wyjechał do Gdyni w poszukiwaniu pracy. Tam zastała go wojna. Hitlerowcy zatrudnili go wraz z innymi Polakami przy budowie obozu koncentracyjnego w Sztutowie. Głównie dzięki znajomości języka niemieckiego na krótko udało mu się wrócić do Wylatowa. Jednakże stamtąd został wywieziony na przymusowe roboty do Wirtembergii, gdzie pracował w zakładach chemicznych.

 

 

 


 W GRYFICACH PIERWSZY ZAKŁAD 


Wyzwolenie Polski w 1945 r. Jan Kubasik powitał w nie najlepszym zdrowiu, lecz od razu włączył się do pracy nad odbudową zniszczonego wojną kraju. Stał się jednym z organizatorów administracji na terenie gminy Wylatowo, a następnie z grupą osadników wyjechał na ziemie zachodnie do Gryfic, gdzie z ekipą rzemieślników różnych specjalności zajmował się remontem mieszkań. Tam też objął warsztat szklarski, gdzie zajmował się oprawą obrazów i szkleniem okien w remontowanych kamienicach.


ZAMIESZKAŁ W MOGILNIE


Tam też poznał swoją przyszłą żonę Irenę z domu Szcześniak, którą






foto_art/[817]kubasik04_190_324.jpg
Zdjęcie wykonane 7 lipca 1979 r., w 75. urodziny Jana Kubasika. Na zdjęciu w mundurze powstańca wielkopolskiego.
   fot. ze zbiorów rodzinnych
               Marii Kasprowicz
poślubił 21 września 1946 r. W Gryficach 13 stycznia 1949 r. przyszła na świat ich pierwsza córka Maria. Rok później przeprowadził się do Mogilna, gdzie otworzył swój prywatny zakład szklarski na narożniku ul. Jagiełły i Rynku, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się cukiernia. W tym też roku został po raz drugi ojcem.  W Witkowie urodził się jego syn Jan Michał. W kolejnych latach przyszły na świat jeszcze dwie córki Jana i Ireny – Małgorzata i Wiesława.


ZAKŁAD PRZY SĄDOWEJ


Cały czas poszukiwał domu dla swojej rodziny. Po krótkim czasie kupił posiadłość przy ul. Sądowej 5 w Mogilnie. Tam do pokoju od strony ulicy przeniósł swój zakład. W 1957 r. dobudował w podwórzu przybudówkę i tam przeniósł warsztat. – Żeby rozreklamować swój zakład ojciec wsiadał na rower, brał skrzynkę ze szkłem i jechał na wioski. Tam łatał powybijane w oborach i stajniach szyby w żelaznych oknach. Szybko też znalazł stałych klientów, którzy przyjeżdżali później do zakładu ojca w Mogilnie – opowiada syn mogileńskiego szklarza Jan Michał. Jan Kubasik był prawdziwym fachowcem w swojej dziedzinie, nigdy nie kupował w sklepie gotowego kitu, sam go wyrabiał z kredy i pokostu twierdząc, że sam zrobi to lepiej. 


U schyłku lat 50. w Mogilnie powstała Spółdzielnia Inwalidów, której był jednym z założycieli. Przez kolejnych 7 lat pracował w niej jako członek zarządu. Mimo otrzymania renty inwalidzkiej w 1957 r., w dalszym ciągu pracował społecznie, m. in. jako przewodniczący byłego Powiatowego Koła Związku Inwalidów Wojennych i członek komisji rewizyjnej przy zarządzie byłego Oddziału ZBoWiD w Mogilnie.


SZKLIŁ OKNA, OPRAWIAŁ OBRAZY


    Oprócz pasji jaką było dla niego szklarstwo, nie zapomniał o swoim zamiłowaniu czyli pszczelarstwie. Kochał również przyrodę. W ogrodzie obok domu miał wiele drzew owocowych, które z wielką namiętnością pielęgnował. Zawód, który Jan Kubasik wykonywał był w tamtych czasach bardzo opłacalny.  

  

Lata 50. i 60. to bowiem lata, w których było spore zapotrzebowanie na tego typu usługi. – W tamtych latach ludzie dużo budowali, wtedy przyjeżdżali do ojca wozami załadowanymi oknami do oszklenia. Niektóre były nawet z framugami. Ojciec je szklił i mocował kitem, bo wtedy nie było oczywiście silikonu. Oprawiał także obrazki. Był przy tym bardzo dokładny i obowiązkowy. Gdy umówił się z klientem na określoną godzinę, to usługa wykonana była na czas – opowiada córka Jana Kubasika Maria Kasprowicz. Do oprawy obrazków Jan Kubasik sprowadzał politurowe ramki z Częstochowy. – W tamtych czasach ojciec miał też dużo zamówień z zakładów pracy np. GS czy PSS, które zamawiały u niego np. oprawianie dyplomów czy różnego rodzaju podziękowań – mówi Maria Kasprowicz.


SYN I WNUK PRZEJĘLI SCHEDĘ


Arkana zawodu szklarza przy swoim ojcu poznał syn Jan Michał. Odziedziczył zdolności po ojcu, który od najmłodszych lat uczył syna fachu. – Ledwo sięgałem do stołu, a ojciec już mnie angażował do pomocy przy kitowaniu podczas szklenia okien czy też cięcia ramek – wspomina syn Jana. On też w 1974 r. po przejściu Jana Kubasika na emeryturę przejął prowadzenie zakładu. U niego też zawodu szklarza wyuczył się wnuk Jana Kubasika Marcin Kasprowicz. Zamiłowanie do wykonywanego zawodu było silniejsze i Jan Kubasik często zaglądał do warsztatu, gdzie pracował syn i wnuk, często im pomagał oraz doradzał w różnych przypadkach.


SZKLARZE WYPARCI Z RYNKU


Kiedy syn Jana Kubasika zrezygnował z prowadzenia zakładu szklarskiego i zajął się branżą motoryzacyjną, zakład po powrocie z wojska, przejął wnuk Marcin Kasprowicz. Jednak po 42 latach istnienia w 1992 r. z powodu braku zleceń i tym samym braku dochodów zakład został zamknięty.

 

W latach 90. weszły na rynek plastikowe okna i już nie było zapotrzebowania na usługi szklarskie, nie opłacało się prowadzić już takiej działalności. Nawet w sklepach pojawiły się gotowe ramki, czy modne dzisiaj antyramy. Marcin musiał zamknąć zakład, ponieważ nie przynosił on dochodów – opowiada reporterowi Maria Kasprowicz.


MUNDUR PRZEPADŁ


Za działalność i odwagę Jan Kubasik został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, Srebrną Honorową Odznaką Zasłużony Działacz Związku Inwalidów Wojennych oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Bardzo chętnie uczestniczył też w pogadankach na temat Powstania Wielkopolskiego organizowanych w szkołach naszej gminy. Za życia swój mundur, medale i wszelkie dokumenty w tym oryginalne zaświadczenie z wojska, stwierdzające, że był powstańcem wielkopolskim oddał do Izby Pamięci znajdującej się w Zespole Szkół w Bielicach. – Nie był to taki typowy mundur, jak to teraz wojsko ma. Ojciec opowiadał, że typowo powstańczych mundurów nie było. Dopiero jak otrzymał dwie gwiazdki oficera, nadane przez ówczesny rząd, to wtedy dopiero mundur został odpowiednio przystosowany. Właściwie powstańcy walczyli w cywilnych ubraniach. Zdarzały się mundury z odzysku, ale praktycznie to typowych mundurów powstańcy nie mieli. Mundur, w którym ojciec walczył wraz z odznaczeniami oddał do Bielic, bo szkoła ma za patrona powstańców wielkopolskich – wspomina syn Jana Kubasika Jan Michał. Do tej też szkoły Jan Kubasik zapraszany był często przez pracujących wówczas w tej szkole nauczycieli Romana Lesikowskiego i Bogdana Kuźbę, aby opowiadać uczniom o walce powstańczej. 


Sprawdziliśmy, dzisiaj w szkole nie ma już śladu po ofiarowanym przez Jana Kubasika mundurze. Syn Jana Kubasika mówi naszemu reporterowi: – Z pewnością pożarły go mole, bo nie było w szkole takiego opiekuna, który by się z zaangażowaniem tym zajmował i o to dbał. Mundur był wystawiony i to wszystko. Gdy byłem parę lat temu w szkole zaproszony przy okazji jakiegoś jubileuszu, to już wtedy widziałem jaki był zniszczony. A o materiał niestety trzeba dbać i go konserwować chcąc, aby długo wyglądał przyzwoicie.


POWSTANIEC


Jan Kubasik zmarł 21 marca 1988 r. w Mogilnie, przeżywszy 84 lata. Na nagrobku oprócz imienia i nazwiska napisano słowa Powstaniec Wielkopolski.
 

 

Paweł Lachowicz 
Pałuki i Ziemia Mogileńska nr 859 (31/2008)

Podziel się wiadomością: