Pół żartem, pół serio czyli Hipoteza „Spinacza”

WSTęP


Bardzo chciałbym aby hipoteza, którą wysnułem stała się teorią, jednak pamiętam wszyscy czym skończyło się „odczytywanie kodów” przez jednego z „badaczy”. Zdaje sobie sprawę z tego, że mój powszechnie znany racjonalizm i sceptycyzm ląduje w tym momencie w największej czeluści…śmietnika.


Nie będę ukrywał przed nikim, że pewne prawidłowości i skutki ich działania są efektem krótkiej ale jakże owocnej współpracy z panem doktorem Szymańskim, który odegrał kluczową rolę, chociaż być może jeszcze o tym nie wie.


W tekście, który za chwilę będzie można odczytać zdecydowałem się podjąć próbę częściowego wyjaśnienia „tajemnic wylatowskich pól” , które spędzają nam sen z powiek już od kilku lat. Będzie to skutek rejestracji zdarzeń, które gromadziliśmy w różnych miejscach POLSKI. Jestem zmuszony powiązać pewne wątki z działaniem wojska, novum jednak w tej sprawie stanowić będzie to, że armia jak się okazuje nie jest przyczyną „naszych kłopotów”, a wyłącznie czynnym obserwatorem i to od lat!


W opowieści tej kluczowe role odegrają nazwiska osób, które znamy z opracowań i relacji, jednak namówię Czytelnika do troszeczkę innego spojrzenia na całe spektrum zdarzeń.


Kiedy wyciągnąłem ze skrzynki pocztowej przesyłkę od Doktora z oczekiwanym przeze mnie drugim numerem „Nieznanego Świata”, nawet nie przypuszczałem, że ta maleńka karteczka – list od Niego stanie się skutecznym bodźcem dla mnie, aby popatrzeć na wszystko z zupełnie innego punktu widzenia, który być może stał się kluczem do mojej hipotezy. Zacząłem kojarzyć wątki, jednak wstępem do tego opracowania stała się nie praca Doktora, a przedmowa do jednej z książek Arnolda Mostowicza.


Mostowicz spotkał się swego czasu z Aleksandrem Kazancewem, który był jednym z prekursorów teorii, że naszą planetę w minionych epokach odwiedziła jakaś cywilizacja. W 1946 roku Kazancew kończy i wydaje opowiadanie „Eksplozja”, gdzie wysnuwa teorię z której wynika, że wydarzenie znane jako katastrofa meteorytu tunguskiego to nic innego jak wybuch na statku o napędzie nuklearnym! Załóżmy, że to bzdura, jednak od tej chwili przewijać się będzie dziwnie zbieżny wątek dotyczący obecności czegoś, co być może towarzyszy nam od zawsze.


Historia z 1946 roku wydaje się odległą, a wątek podejmowany zakodowano jako „wysoce nieprawdopodobny”, jednak łączy się dość ściśle ze sprawą, którą powoli rozwijam. Wszystkie dostępne wnioski jak nitki prowadzą do „poplątanego węzła”, który stanowi rodzaj wspólnego mianownika o nazwie:


BADANIA NAD ZJAWISKIEM OPÓŹNIONYCH ECH RADAROWYCH !



/POWI?ZANE W?TKI/


Profesor Dunkan Lunan uważał, że zjawisko występowania opóźnionych ech radiowych jest wywołane przez jakąś cywilizację, która przed tysiącami lat umieściła w kosmosie sondę będącą w istocie czymś w rodzaju nadajnika radiowego. Ów hipotetyczny nadajnik zaprogramowany został w taki sposób, aby rozpocząć swoje działanie dopiero w odpowiedzi na fale radiowe wysłane z Ziemi, co dowodziłoby istnienia na naszej planecie rozwiniętej cywilizacji.


Zapewne ta hipoteza nie stanowi dla większości nic nowego, a jednak…profesor Stefan Manczarski polski geofizyk tłumaczy to w zupełnie odmienny sposób. Sądzi on, że opóźnione echo radiowe należy tłumaczyć falowodem dielektrycznym, wzdłuż którego rozchodzić się mogą fale elektromagnetyczne. W plazmie fala radiowa toruje sobie drogę wzdłuż pola magnetycznego, którego zawiła struktura może (ale nie musi!) spowodować owo opóźnienie fali. Niestety profesor Manczarski nie wziął jednego pod uwagę (być może nie wiedział), że owo opóźnienie dotyczy także wyemitowanej i odebranej wiązki promieniowania radarowego!


To temat tabu dla przeciętnego człowieka, jednak w cyklu artykułów zamieszczonych na mojej dawnej stronie dość obszernie rozwodziłem się nad tym problemem kamuflując go w danych poszczególnych stacji, które miałem nieprzyjemność poznać dość ogólnie (z wyjątkiem kilku, które uważam za kluczowe dla problemu). Swoistym novum było dla mnie to, że z podobnym problemem „borykają się” naukowcy pracujący w Wylatowie! Armie całego świata wypracowały pewne kryteria, a w efekcie „stałe – poprawki”, które zgrabnie omijają całe zjawisko nie dociekając jak wcześniej myślałem przyczyn. Wszystko uzależniono od szerokości i długości geograficznej gdzie usytuowano konkretną stację, a nie jest to dzieło przypadku! Ważnym jest to, że w większości przypadków „stałe – poprawki” znajdują zastosowanie w radarach, które działają wertykalnie czyli czasze poruszają się po wycinku koła góra – dół, przeczesując niebo w poszukiwaniu celów (warto także dodać to, że to zjawisko było prawdopodobnie jednym z powodów zbudowania współczesnych AWAKSÓW, które w największym stopniu „przeczesują” przestrzeń horyzontalnie).


Mój znakomity kolega – Doktor w artykule „Oni już tu są” pięknie opisuje cykl wydarzeń, które miały miejsce 30 czerwca 2006 roku. Wraz z Romkiem Tabaką wykonał testy radiowe gdzie zastosował dwa nadajniki radiowe i zwyczajny telefon komórkowy. Cel był jasno określony – działanie sprzętu, który dostarczył ten ostatni, chciano zarejestrować wzorce różnych sygnałów, by uprościć procedurę identyfikacji ewentualnych, obcych sygnałów (nieznanego pochodzenia). W trakcie prób użyto także stopera aby zachować najwyższą możliwą dokładność czasu emisji sygnałów. To co wydarzyło się między 23:45, a 23: 54 nie jest żadną tajemnicą i prawie wszyscy wiemy co przydarzyło się rodzinie Krokowskich, jednak nikt nie przewidział, że sprzęt obu badaczy zarejestrował coś całkowicie niezwykłego!



Wykresy SWÓJ-OBCY


Nasi koledzy otrzymali „odpowiedź” – identyczny sygnał, rozciągnięty w konkretnym czasie! Co do szczegółów, odsyłam do wspomnianego wcześniej artykułu.


Nadspodziewanie dokładny wynik „czasowy” badaczy jest porównywalny ze wspomnianą przeze mnie wcześniej „stałą – poprawką” o której mówiłem chwilę wcześniej. To nie przypadek! Inną kwestią jest to, dlaczego zdarzyło się to tej nocy, w tym czasie i tylko raz, skoro ów „parametr” jest stałą? Tego nie wiem ale…


/…w roku 1928, pracownik firmy Philips w Eindhoven Balthasar van der Pol oraz matematyk Carl Störmer i Jörgen Hals z Oslo, podczas wspólnie prowadzonych badań zjawiska odbicia fal radiowych od jonosfery, zaobserwowali nienaturalne echa radiowe o opóźnieniach od 3 do 15 sekund, pojawiające się seryjnie podczas kilku sesji badań. Tak duże opóźnienia echa radiowego nie dają się wyjaśnić zjawiskiem odbicia od jonosfery. Długie opóźnienia echa radiowego obserwowano już wcześniej, a także i później, jednak nigdy nie zaobserwowano i nie zanotowano ich serii. Matematyczna interpretacja serii opóźnień echa radiowego jest próbą wyjaśnienia tego zjawiska działalnością automatycznej sondy, umieszczonej w pobliżu Ziemi przez cywilizację pozaziemską.”


Logiczność matematycznej interpretacji serii opóźnień echa radiowego, powiązanie jej treści oraz konstrukcji z szeregiem liczb pierwszych, jak też zaskakująca zgodność położenia hipotetycznego przekaźnika z przyjętą jednostką czasu oraz z przyjętym opóźnieniem dystansowym, wykluczają przypadkowość i fizyczną naturalność tego zjawiska. Ostatecznie, odczytane serie opóźnionego echa radiowego nadawała automatyczna sonda, umieszczona w pobliżu Ziemi przez obcą cywilizację kosmiczną.”/


Przedziwne pokrywanie się wypowiedzi i zawartych w nich hipotez przez wszystkie wcześniej przeze mnie wspomniane osoby nie jest przypadkowe, ale jednak po części całkowicie błędne ponieważ wyjaśnienie owego opóźnienia jest ściśle związane z całą flotyllą hipotetycznych „sond” spełniających tę wyjątkową funkcję w ściśle określonych punktach przestrzeni!


/ZAŁOŻENIE/



Założyłem zgodnie z tym co zawarłem w artykule „Kamuflaż idealny”, że owe sondy znajdują się w ciągłym ruchu dodatkowo muszą być niezauważalne dla wszelkich stacji radarowych zarówno tych naziemnych jak i tych zamontowanych w pojazdach kosmicznych. Ich ruch także nie jest przypadkowy. Pamiętacie zapewne jak w trakcie moich wylatowskich wizyt dociekałem tzw. „LINII KERZONA”? Bez wątpienia istnieje taka hipotetyczna siatka, która przecina się w wielu miejscach świata. Jedno z tych miejsc znajduje się prawdopodobnie nad Wylatowem. Moja hipoteza zakłada, że miejsca przecięcia stanowią punkt w którym znajduje się w każdej chwili owa „sonda”(a właściwie kilka lub nawet kilkanaście), znaczy to tyle, że „pojazdy” te zamieniają się miejscami w ściśle określonym czasie, stąd owa wspomniana wcześniej „stała – poprawka” i wykorzystywany w każdej stacji radarowej oscyloskop określający mówiąc najprościej – sygnał. Od długiego już czasu interesują mnie wszelkie obiekty, które zaobserwowano w przestrzeni okołoziemskiej. Tak się złożyło, że jeden z filmów udostępnionych na portalu GOOGLE ukazuje pojazd o dobrze znanych nam kształtach, dodatkowo przemieszczający się po specyficznej trajektorii – kulistej względem powierzchni naszej planety. Czy tak właśnie wygląda jedna z takich „sond”
http://video.google.com/videoplay?docid=2667975719502302586&q=ufo


Brzmi fantastycznie? Być może, jednak teraz zastanówmy się nad innym „fenomenem”, a mianowicie mam na myśli to co znalazłem w ubiegłym roku na polu Filipczaka. Oczywiście idiotyzmem byłoby rozwodzenie się nad tym co było, dlatego proponuję lekturę tekstów pt. „INCYDENT 1” oraz „INCYDENT 2”, gdzie prócz niespodziewanych efektów w postaci „urobku” można poznać „otoczkę” tego, co spotkało mnie i moich kolegów, których ciężko przekonać do wylatowskich „rewelacji”. Dłuższy czas zastanawiałem się nad tym co widzieli Krokowscy i czym były owe świetlne efekty na niebie? Odpowiedź wydaje się dość prosta zakładając, że hipoteza „sond” jest możliwa…te ostatnie przemieszczając się po bliskiej Ziemi orbicie muszą od czasu do czasu na coś „wpadać”. To prawdopodobnie ziemskie pozostałości – śmieci, które wypełniają przestrzeń wokółziemską będąc odpadami zniszczonych fragmentów pojazdów kosmicznych. Zakładając, że „sondy” mają jakieś całkowicie autonomiczne sterowanie omijają lub zderzają się z niewielkimi fragmentami owych śmieci, które jako „resztki” spalają się w wyższych warstwach atmosfery do Ziemi docierają wyłącznie większe fragmenty, które na wzór meteorytów często eksplodują tuż przed upadkiem. Może to właśnie zjawisko widzieli Krokowscy? Jeżeli nawet nie, to tłumaczy to zupełnie „ziemski” skład drobin, które zebrałem, ba mało tego tłumaczy to nawet niewielką radiację tych drobin (wszak często się zdarzało w historii lotów kosmicznych, że na pokładach znajdowały się i znajdują materiały rozszczepialne). Trudno też określić co mogło powodować mgły, które wielokrotnie uwieczniano w opowieściach lub na fotografiach, jednak przy odrobinie dobrej woli można to także wyjaśnić w dość racjonalny sposób (zakładając, że „mgły” nie stanowią mistyfikacji).


WYLATOWO BEZ PIKTOGRAMÓW ?


W 2007 roku w Wylatowie nie powstanie żaden piktogram! Zabrzmiało złowieszczo – wiem, ale……być może, że praca „obcych” sond została zakłócona na tyle skutecznie, że brakuje tego na co czekamy – agrosymboli. Czym mogło to zostać spowodowane? Trudno powiedzieć zakładając, że powstawanie piktów jest związane w jakiś sposób z ich przelotami (np. promieniowaniem mikrofalowym). Może właśnie wtedy, kiedy ma miejsce taka sytuacja pojawia się „ekipa naprawcza”, która w ramach „rozrywki”(…a to „buchnąć komuś krowę, a to coś wygnieść w trawie, zbożu, śniegu itd.) narozrabia w różnych częściach świata.


Oczywiście jest jeszcze jedno wyjaśnienie…cały ten wywód jest guzik warty i jest zupełnie inaczej, jeżeli tak, to warto poszukać alternatywy (byle nie siedem:))).



Mariusz R. Fryckowski – Tuchola


Podziel się wiadomością: