Wolność słowa w Internecie

Sąd stwierdził, że Internet jest tylko środkiem przekazu – podobnie jak ryza papieru

W związku z pojawiającymi się w komentarzach zarzutami cenzury pod adresem administratorów naszego serwisu publikujemy przedruk artykułu dotyczącego wolności słowa w Internecie. Wolność słowa w Internecie, owszem mamy, ale nie mogą to być rzucane anonimowo pomówienia i oszczerstwa. Ewentualna odpowiedzialność cywilna lub karna za ich treść spoczywa na redaktorach serwisu, dlatego zawsze zachowujemy się ostrożnie z jednoczesnym zapewnieniem obiektywizmu. [red. Wylatowo.pl]

Jak redaktor

Pojawiały się swego czasu postulaty, aby osoba prowadząca stronę internetową odpowiadała jak redaktor za zamieszczane na niej treści. Zagadnienie to miało być przedmiotem nowelizacji prawa prasowego, tak, aby akt ten określił charakter stron www. W końcu postulowano całkowitą rezygnację z jakiejkolwiek rejestracji stron internetowych. Było to przed wydaniem uzasadnienia do postanowienia Sądu Najwyższego z 26 lipca 2007 (art. IV kodeksu karnego 174/07 ). Ostatecznie jednak nie każdy twórca strony www jest redaktorem naczelnym i odpowiada w taki sposób. Chodzi jednak o rozwiązanie sytuacji, gdy ktoś narusza prawo, np. pomawiając inną osobę na swojej stronie internetowej przez przypisanie jej takich właściwości lub postępowania, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania publicznego potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności . Stosuje się wtedy przepisy ogólne, czyli art. 212 § 2 kodeksu karnego (zniesławienie za pomocą środków masowego komunikowania), lub art. 54b prawa prasowego. Należy zastosować przepisy o odpowiedzialności i postępowaniu odpowiednio do naruszeń prawa związanych z przekazywaniem myśli ludzkiej za pomocą innych niż prasa środków przeznaczonych do rozpowszechniania, niezależnie od techniki przekazu, w szczególności publikacji nieperiodycznych oraz innych wytworów druku, wizji i fonii. W praktyce oznacza to, że osoba, której prawa naruszono, może domagać się sprostowania, czyli bezpłatnej publikacji na rzecz zainteresowanej osoby, odnoszące się do faktów poprawienie wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej oraz rzeczowej odpowiedzi na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym. Jeżeli autor wiadomości odmówi zamieszczenia sprostowania, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Od prowadzącego serwis można też domagać się odszkodowania za opublikowanie nieprawdziwych informacji.

Problem komentarzy

Sprawa wydaje się prosta, gdy chodzi o statyczną stronę internetową, która jest zmieniana tylko raz na jakiś czas i prowadzący ją ma możliwość na bieżąco śledzić, co jest na niej umieszczane. Co zrobić jednak, gdy serwis posiada funkcję dodawania komentarzy przez internautów? Czy właściciel strony lub twórca serwisu również odpowiada za wszystko, co zostanie napisane przez internautów dotyczące treści na serwisie? Na niektórych forach internetowych pojawia się nawet kilkadziesiąt tysięcy wpisów dziennie. Właściciel strony często nie ma nawet możliwości ich śledzenia. Czy miały odpowiadać również na naruszenia prawa dokonywane w zasadzie bez jego wiedzy? Żaden podmiot raczej nie zgadzałby się na przypisanie sobie z góry takiej odpowiedzialności.

[…]

Administrator serwisu Moja-ostroleka.pl był oskarżony o znieważanie i pomówienie za pomocą środków masowego komunikowania ówczesnego prezydenta miasta Ostrołęka. Chodziło o komentarz umieszczony przez anonimowego internautę krytykujący prezydenta miasta za decyzje w sprawie otwarcia dla ruchu kołowego jednej z ulic. Prezydent miasta zażądał usunięcia komentarzy, przeprosin ze strony założyciela strony i przekazania 20 tys. zł na cele społeczne. Właściciel strony komentarze usunął, ale nie przeprosił i nie wypłacił pieniędzy. Sąd uznał jednak ostatecznie, że osoba zarządzająca stroną nie może odpowiadać karnie za zamieszczone przez kogoś innego informacje.

Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyna M. domagała się od Wirtualnej Polski przeprosin oraz 15 tys. zł na cel społeczny. Wirtualna Polska zamieściła pozwalające na identyfikację, obrażające prezes SDP anonse towarzyskie. Powódka twierdziła, że portal, zamieszczając ogłoszenia, których nie była autorem, a zawierające obsceniczne opisy, jej nazwisko i numer służbowego telefonu komórkowego, naruszył jej dobra osobiste, godność, cześć i dobre imię. Mogło to jej zdaniem narazić na utratę zaufania potrzebnego do piastowania stanowiska prezesa SDP. Pozew w tej sprawie trafił do sądu w Gdańsku. W innej sprawie 21-letni student z GorzowaWielkopolskiego został ukarany przez Sąd Rejonowy grzywną w wysokości 500 zł. Decyzja sądu miała miejsce w styczniu 2004 roku. Wcześniej na stronach internetowych Urzędu Miasta student znieważył policjanta z Ł. Umieścił tam komentarz zwracając się do jednego z funkcjonariuszy policji po nazwisku oraz pisząc do niego w obraźliwy sposób. Bartłomiej Ciszewski, w książce „Granice wolności w internecie”, pisze, że fora dyskusyjne mają taki charakter prawny, jak tzw. listy do redakcji a za ich treść odpowiada redaktor naczelny.

W grę może wchodzić również odpowiedzialność na podstawie art. 49a prawa prasowego, który przewiduje grzywnę lub karę ograniczenia wolność redaktora, który nieumyślnie dopuści do opublikowania materiału prasowego zawierającego znamiona przestępstwa. Właśnie o to był oskarżony redaktor serwisu GazetaBytowska.pl. Sąd umorzył postępowanie, ale zwrócił uwagę, że redaktor był winien tego, że nie usunął komentarza dotyczącego miejscowego komornika, w którym to komentarzu jeden z internautów nawoływał do linczu.

Tyle, jeśli chodzi o odpowiedzialność prowadzących strony www, redaktorów, ewentualnie podmiotów przechowujących dane (w niektórych przypadkach). Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że za wpis karnie odpowiadał będzie jego autor. Często ustalenie jego tożsamości może nastręczać wielu problemów, gdy jest anonimowy lub korzysta z dynamicznego numeru IP. Ponadto pomówienie jest ścigane z prywatnego aktu oskarżenia, a nie z urzędu, w związku z tym bez udziału prokuratora sprawca jest anonimowy. Może to prowadzić do poczucia bezkarności w sieci globalnej, gdyż ludzie nabierają przeświadczenia, że mogą wszystko „wpisywać” na forach pod dowolnym pseudonimem. Przykładem to ilustrującym jest sprawa wiceprezydenta Inowrocławia Jacka Olecha. W listopadzie 2005 r. na lokalnym portalu pojawiły się wpisy sugerujące, że wymuszał on haracze. Według ich autorów pokrzywdzony „jeździł po firmach transportowych i zbierał pieniądze”. Policja przeszukała dwa mieszkania prywatne, a także siedzibę jednej z lokalnych rozgłośni radiowych i zabezpieczyła komputery, z których wysłano pomówienia w celu zbadania ich przez biegłego. Z kolei pewien czytelnik „Rzeczpospolitej” skarżył się, iż na jednym z forów studenckich ktoś napisał, że za pieniądze można u niego zdać egzamin. Zgłosił popełnienie przestępstwa, ale prokuratura odmówiła zajęcia się sprawą, ponieważ czyn jest ścigany z oskarżenia prywatnego.

[…]

Inny mężczyzna spotkał się z podobną sytuacją, gdy poczuł się urażony komentarzami internautów zamieszczonymi na forum kieleckiego wydania „Gazety Wyborczej”. Gdy prokuratura umorzyła jego sprawę, próbował złożyć w sądzie prywatny akt oskarżenia. Sąd uznał go jednak za bezskuteczny, ponieważ zamiast danych oskarżonych, widniały w nim tylko sieciowe pseudonimy internautów, a minimum stawiane prywatnemu aktowi oskarżenia jest takie, aby zawierał on wskazanie osoby oskarżonego za pomocą co najmniej imienia i nazwiska oraz dowodów, na których opiera się oskarżenie. Pomówiony mężczyzna domagał się jeszcze, aby administrator serwisu udostępnił mu adresy IP komputerów, z których korzystały szkalujące go osoby. Nie otrzymał ich. Sąd administracyjny uznał, że administrator nie miał prawa przekazywać tych danych (prawdopodobnie w związku z tajemnicą telekomunikacyjną). W takiej sytuacji pokrzywdzony powinien złożyć wniosek o objęcie ściganiem z urzędu (na podstawie art. 60 § 1 kodeksu postępowania karnego prokuratura może wówczas objąć ściganiem sprawę o przestępstwo prywatnoskargowe), a nie samo zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – mówi prokurator Julita Sobczyk, rzecznik Prokuratury Krajowej. Aby prokuratura zajęła się sprawą, powinien za tym przemawiać ważny interes społeczny lub prywatny. Prokurator Sobczyk zwraca uwagę, że organy ścigania mogą poprzestać na ustaleniu sprawcy i odstąpić od sprawy. A wówczas pokrzywdzony, który ma dostęp do akt, może poznać dane podejrzanego i skierować prywatny akt oskarżenia – mówi.

Istnieje jeszcze jeden środek prawny, z którego może skorzystać ofiara pomówień internetowych: art. 488 § 1 k.p.k., czyli skarga kierowana do policji. Zgodnie z powołanym przepisem policja na żądanie pokrzywdzonego przyjmuje ustną lub pisemną skargę i w razie potrzeby zabezpiecza dowody, po czym przesyła skargę do właściwego sądu. Skarga taka jest środkiem mającym podobne znaczenie procesowe jak zawiadomienie o przestępstwie i może odnosić się także do anonimowego sprawcy, którego ustalenie może nastąpić przez policję. Policja jest wówczas uprawniona do ustalenia adresu IP komputera, z którego została wysłana zniesławiająca wiadomość, może także w toku dalszych czynności służących zabezpieczeniu dowodów próbować ustalić, kto w danym czasie korzystał z tego komputera. Może zwracać się do dostawców usług internetowych i kawiarenek internetowych, wyręczając w tym zakresie pokrzywdzonego. Na łamach serwisu Info.bydgoszcz.pl można przeczytać: Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu zdecydowała wczoraj o przeszukaniu mieszkań dwóch mieszkańców Inowrocławia, podejrzewanych o wpisywanie się na forum. Zarekwirowano im komputery. Jedna z tych osób – jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie – jest powiązana z inowrocławskimi mediami. – Najściślejsza tajemnica była potrzebna po to, by nic dziwnego nie przytrafiło się wpisom zachowanym na twardych dyskach komputerów – mówi Zdzisław Fejt, szef Komendy Powiatowej Policji w Inowrocławiu.

Odpowiedzialność za zamieszczaną treść dotyczy nie tylko profesjonalnych wydawców, ale także autorów blogów. W 2005 r. w USA głośna była sprawa Aarona Walla, który na swoim blogu SEOBook.com dopuszczał anonimowe komentarze. Został pozwany przez firmę Traffic-Power.com, właściciela wyszukiwarki, za to, że na forum pojawiły się poufne informacje dotyczące działania jej produktu. Chociaż Wall usunął feralne posty, jednak nadal był odpowiedzialny za ich treść.

Blogów nie da się zasadniczo zaliczyć do kategorii dzienników, ani czasopism, gdyż przesłanki, które muszą być spełnione dla kategorii prasy muszą występować kumulatywnie, a blogi często nie są opatrywane albo datą, albo numerem bieżącym lub są aktualizowane nieregularnie, co nie pozwala przypisać im cechy periodyczności. W związku z tym nie można mówić o odpowiedzialności redaktora, ani wolności dziennikarskiej.

Źródło: http://wiadomosci.onet.pl/1559123,720,1,kioskart.html

Podziel się wiadomością: